Postanowienie wielkopostne łatwo podjąć, trudniej w nim wytrzymać. Naszą słabą wolę w tej materii może wspomóc Bank Wielkopostny.
Wiem sama po sobie, że z postanowieniami bywa różnie. Na początku Wielkiego Postu mam zwykle zapał i chęci, by wziąć się za siebie czy za coś i jakoś zmobilizować się do działania, by wytrwać do Wielkanocy w czymś dobrym. Niestety zapał stygnie z każdym dniem. Okazuje się, że w tej słabości nie jestem odosobniona. Co zrobić, żeby wytrzymać? Rozwiązanie podsunął mi kilka lat temu Bank Wielkopostny, który działa w Lublinie. To pomysł ks. Mirka Ładniaka i Fundacji "Szczęśliwe Dzieciństwo". Pisaliśmy o nim w "Gościu" kilkakrotnie, zachęcając, by stać się jego akcjonariuszem lub klientem. Akcjonariuszem jest ten, kto składa w Banku deklarację z jakimś postawieniem w intencji tych, którzy potrzebują modlitwy i wsparcia. Klientem jest ten, kto zgłasza się do Banku i prosi o modlitwę w swojej konkretnej intencji. Sprawa prosta i bardzo motywująca. Jeśli wiem, że to, czy wytrwam w swoim postanowieniu, ma wpływ na pana X, który prosił w Banku o modlitwę, to już nie tak łatwo zrezygnować. A piszę o tym po rozmowie z panią Izą, która w Banku złożyła wniosek o modlitwę w intencji znalezienia pracy. Sama też się zadeklarowała, że zostaje akcjonariuszem i w czyjejś intencji codziennie będzie uczestniczyć we Mszy św. Nie minął tydzień, kiedy zadzwonił jej telefon i jedna z firm zaprosiła ją na rozmowę w sprawie pracy. Udało się i od marca pani Iza została zatrudniona. Lepszej reklamy Banku nie trzeba. I choć wiem, że nie zawsze tak szybko to działa, jest to kolejny powód do tego, żeby wytrwać w swoim postanowieniu.