Dzieci powinny czytać książki. To prawda znana chyba każdemu. Czytanie wspomaga szybki rozwój mowy i myślenia, rozwija aktywność poznawczą i zabawową. Nie bez znaczenia jednak jest, jaką książkę dziecko ma w ręku. Nie każda z nich spełnia funkcje wychowawcze i edukacyjne.
Z przerażeniem ostatnio stwierdziłam, że 8-letnia córka moich dobrych, nota bene bardzo religijnych znajomych, namiętnie czyta po kolei wszystkie tomy Harrego Pottera. A rodzice są z tego faktu niezwykle dumni. Dumni są oczywiście z tego, że czyta. Nie jestem pewna czy wiedzą co czyta, mimo, że już od dłuższego czasu zarówno Kościół, jak i niektórzy psychologowie mówią o złym wpływie epatującej z książki magii, na młodych czytelników.
Coraz częściej daje się zauważyć, że na fali trendu czytania dzieciom i czytania przez dzieci, (trendu oczywiście bardzo dobrego) nie zwracamy uwagi na treści książek, które trafiają w ręce naszych pociech. Często zatrzymujemy się na efektownej okładce, komentarzu w internecie czy reklamie w empiku. W jednej z lubelskich podstawówek nauczycielki z biblioteki postanowiły dokonać oddzielenia literatury wartościowej, którą szkoła kieruje do dzieci, od tej która nie niesie żadnych wartości, ani nie ma konkretnego morału. Zadanie nie łatwe, szczególnie, że w większości najchętniej czytana przez uczniów literatura, została oceniona jako ta, której z biblioteki należy się pozbyć. Panie nauczycielki nie wiedzieć czemu nie polubiły Koszmarnego Karolka, nie zachwyciły się też Smrodkiem ani Hanią Humorek. Żywą niechęcią zapałały również do Wrednej Wandzi. Gdy rozmawiałam z jedną z mam, której dziecko uczęszcza do tej podstawówki, ta nie kryła zdziwienia działaniem biblioteki. Jak podkreślała: to tworzenie sztucznych problemów. Najważniejsze jest by dzieci po prostu czytały. Jak się okazuje, to nieprawda.
Lubelska psycholog Agnieszka Więcek szczególnie zwraca uwagę na fakt, że proces odróżniania w świadomości dziecka fikcji literackiej od świata realnego przebiega stopniowo i dziecko bardzo łatwo przenosi treści i zachowania, które odkrywa w książce, do życia codziennego. A dziwiłam się ostatnio o co chodzi, gdy usłyszałam, że jeden z kolegów mojego syna, wszystkie spory z innymi dziećmi rozwiązuje sposobem "fanga w nos". Jak się okazuje to najlepszy sposób rozwiązywania konfliktów przez Mikołajka i jego kolegów. Choć to i tak podobno najbardziej lajtowa lektura współczesnych 8-10 latków.
Ciekawe dlaczego dziś nikt nie czyta Tomka Sawyera, Tomka na czarnym lądzie, Pana Samochodzika, natomiast na popularności coraz bardziej zyskuje tematyka czarów, nieboszczyków i zombie. Zanim kupimy dziecku kolejną książkę, warto zwrócić uwagę na to, jaki jest jej przekaz i jakie treści w niej się pojawiają. Niejednokrotnie dialogi w sympatycznych, humorystycznych książeczkach są na bardzo niskim poziomie. Nie uczą kultury słowa, ani szacunku wobec innych. Generalnie lepiej, żeby dziecko poszło pograć w piłkę lub pohuśtac się na huśtawce, niż miałoby spędzać czas przy byle jakiej lekturze.