Zobaczyłem puste kościoły, które kontrastowały z lubelską Poczekajką czy naszym kościołem w Lubartowie. Wybierając powołanie kapucyna, wiedziałem, że będę posłany tam, gdzie trudno.
Brat Marcin Derdziuk to lubelski kapucyn wyświęcony na Poczekajce w 2007 roku, jako młody ksiądz skierowany do pracy w Lubartowie. – Kościół na Poczekajce to wielka żywa wspólnota. Nie tylko w niedziele i święta, ale i w dni powszednie wypełniony ludźmi. Ciągle się tam coś dzieje, spotyka się jakaś grupa, ćwiczy schola, ministranci grają w piłkę. Można długo wymieniać. Podobnie w Lubartowie, choć na trochę mniejszą skalę. Takie miejsca znałem do tej pory, ale już w seminarium myślałem o wyjeździe na misje do Afryki albo do Turcji – mówi brat Marcin. Po trzech latach pracy w Lubartowie minister generalny poprosił Warszawską Prowincję Kapucynów o pomoc w pracy duszpasterskiej w prowincji belgijskiej. Ówczesny prowincjał o. Marek Przeczewski skierował do braci list. Napisał w nim, że Kościół zachodniej Europy potrzebuje kapłanów, a sytuacja kapucynów jest tam tragiczna. – Nie wiem dlaczego, ale czułem, że to tam. Nasz kapucyński charyzmat mówi, że jako bracia mniejsi mamy iść tam, gdzie jest trudno. Przypomniały mi się słowa spowiednika: „Niech się brat uczy języków, żeby nimi później głosić Ewangelię ludziom” – opowiada brat Marcin.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.