Świadectwo. Gdy dostał obrazek Matki Bożej, nie wiedział, co z nim zrobić. Włożył go w ramki pejzażu, który wisiał w jego sali w domu dziecka. Dostał za to wielkie lanie. Wtedy pomyślał, że Maryja musi być kimś znacznym, skoro tak zdenerwowała dyrektora.
Robert patrzy z czułością na swoją żonę Iwonkę. Nie przestaje za nią Bogu dziękować. Wie, że to, co ma, to wielka łaska. On, chłopak wywodzący się z rodziny alkoholików, wychowany w domu dziecka, nieznający Pana Boga, nie powinien po ludzku stworzyć szczęśliwej rodziny. Wie, że wielu jego kolegom z „bidula” się nie udało. – Ja sam jestem dowodem na to, że dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych. Z Jego pomocą można wyjść z największej biedy – mówi Robert Cieślak.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.