Nie będzie lepiej Polakom na Białorusi, jeśli nie będzie lepiej wszystkim Białorusinom w swoim państwie - mówiła na UMCS w Lublinie Angelika Borys, przewodnicząca Rady Naczelnej Związku Polaków na Białorusi.
- Gdy ktoś mnie pyta jak jest Polakom na Białorusi, mówię, że tak samo jak większości Białorusinów czyli ciężko. Różnica jest taka, że Polacy są świadomi swojej historii i tożsamości, Białorusinom zaś trudno się zdecydować kim są - mówiła podczas spotkania w Lublinie Angelika Borys. Podkreślała, że reżim Łukaszenki jest legalnie wybraną w demokratycznych wyborach władzą. - Jest to władza doskonale zorganizowana z bardzo sprawnym aparatem kontroli i przemocy. Żeby taki stan rzeczy utrzymać, potrzebne są duże pieniądze, które przez wiele lat płynęły z Rosji. By uzależnić Białoruś od siebie, Rosja oferowała surowce wtórne po bardzo korzystnych cenach, nie pobierała żadnych ceł i dodatkowych opłat. Białoruś kupowała od Rosji bardzo tanio i drożej sprzedawała państwom Zachodnim. Zysk, który z tego miała, pompowała w utrzymanie swojej władzy, a nie w np. modernizację gospodarki. Szacuje się, że od momentu dojścia do władzy Łukaszenki w 1994 roku do dnia dzisiejszego, Rosja wpompowała w Białoruś 50 miliardów dolarów. Dziś ze spokojem może stwierdzić, że jest to kraj całkowicie od niej zależny. Kilka lat temu skończyły się jednak preferencyjne ceny na surowce płynące z Rosji. Teraz za wszystko trzeba słono płacić, a nie ma z czego, więc zadłużenie państwa rośnie na potęgę. Niewydolna jest gospodarka, która w 75 procentach jest własnością państwową. Oznacza to, że wszystkim na Białorusi jest ciężko, nie tylko Polakom - podkreśla Borys.
Problem Polaków w tym kraju jest o tyle poważny, że reżim Łukaszenki boi się Polaków, którzy nie są skłonni ślepo wierzyć władzy. - Gdy władze białoruskie nie uznały wyborów władz w Związku Polaków na Białorusi i nakazały nam zorganizowanie kolejnego zjazdu i powtórzenia wyborów, po naradzie uznaliśmy, że nie podporządkujemy się temu żądaniu. Wybory odbyły się zgodnie z przepisami, nie zostało naruszone żadne prawo i nie ma podstaw do zwoływania kolejnego zjazdu i nowych wyborów. Byłoby to wbrew wszelkim zasadom demokracji. Niepodporządkowanie się reżimowi sprawiło, że białoruskie władze uznały nasz związek za nielegalny i powołały swój, oczywiście zależny od siebie. W całej tej trudnej sytuacji mieliśmy wielkie wsparcie przywódców opozycyjnych i społeczeństwa białoruskiego. Swoją postawą pokazaliśmy, że są standardy demokracji, których nie można łamać. To dla reżimu narzucającego wszystkim swoje zdanie, bardzo niebezpieczne. Co by było, gdyby polskie standardy zaczęli powielać Białorusini? Łukaszenko bardzo się tego obawia - podkreśla Angelika Borys.
Postawa Polaków na Białorusi wynika z historii. - My nie jesteśmy Polonią, nigdy Polski nie opuściliśmy i nie zamieszkaliśmy w innym państwie. Zawsze mieszkaliśmy tutaj, to granica nas opuściła zostawiając nas w innym państwie. Jesteśmy świadomi swojej historii i chcemy o nią dbać. To kolejny powód do strachu dzisiejszej władzy białoruskiej. Skoro Polacy pielęgnują swoją historię i język, dbają o kulturę i tożsamość, nie są łatwą w manipulacji grupą społeczną. Poza tym wielkie wsparcie jakie Polacy otrzymują z Polski w postaci czy niezależnej telewizji, radia i prasy, czy też różnych programów kulturalnych i społecznych pokazuje inne standardy życia i funkcjonowania niż promuje Białoruś i Rosja. Dla reżimu Łukaszenki jesteśmy zagrożeniem przez swoją postawę i świadomość - podkreślała Angelika Borys.