Pomoc bezdomnym to rzecz szlachetna, choć nadal rzadka. Mieszkańcy Lubelszczyzny coraz częściej okazują wsparcie dla noclegowni i schronisk, nie oglądając się na instytucje.
Największym wrogiem bezdomnych jest ostra zima. Bezdomności towarzyszy zazwyczaj brak jedzenia, brak czystego ubrania i samotność. Jeżeli ktoś, kto nie ma własnego kąta trafi do schroniska lub noclegowni to może mówić o szczęściu, bo o tej porze roku zazwyczaj brakuje miejsc w takich placówkach - nawet na podłodze. W schronisku i noclegowni im. Brata Alberta przy ul. Dolnej Marii Panny w Lublinie miejsc brakuje od dawna. Brakuje także pieniędzy na nową pralkę,a stara się już dawno zepsuła. Brakuje także trwałej żywności, ubrań zimowych, butów i środków higienicznych. Istnieją niestety takie powiaty, gdzie nie funkcjonują ani schroniska, ani noclegownie, ani nawet kuchnia dla ubogich. Do takich powiatów należy powiat opolski. Według statystyk przedstawionych przez pracownika PCPR w Opolu Lubelskim na podstawie danych zebranych z sześciu spośród siedmiu gmin powiatu wynika, że na tym terenie jest 21 osób bezdomnych. Gdyby nie ośrodki, w których nie obowiązuje rejonizacja, los tych osób byłby dramatyczny.
Noclegowniom i schroniskom pomagają mieszkańcy Lublina i okolic. Zarówno uczniowie szkół średnich, jak i członkowie wspólnot parafialnych czy grup religijnych. Czasami zdarza się, że ktoś przyniesie kurtkę, ktoś inny jedzenie. Schroniskom pomagają też inne organizacje charytatywne. Wśród osób, które zebrały sporą ilość żywności, ubrań i środków chemicznych byli członkowie wspólnoty "Galilea" z parafii w Czerniejowie. - Nadal najpotrzebniejszymi rzeczami dla mieszkańców noclegowni przy ul. Dolnej Marii Panny są kurtki i buty zimowe - mówi kapelan ośrodka, ks. Andrzej Dudziński.