Ciepła zupa lub chociaż gorąca herbata i kanapki czekają co wieczór na potrzebujących w siedzibie "Gorącego patrolu" w Lublinie przy ul. 1-maja. Wolontariusze częstują nie tylko posiłkiem, ale są i po to, by porozmawiać, wysłuchać, wspólnie się pomodlić, jeśli tylko ktoś tego potrzebuje.
Pomysł był księdza Mietka Puzewicza, kiedy to w 2002 media podawały, że Lubelszczyzna plasuje się w czołówce największej ilości osób zamarzanych, padło hasło by coś zrobić, zareagować, odszukać ich, podejść z kanapką i gorącą herbatą. Stąd pomysł nazwy programu Gorący od herbaty, Patrol od co wieczorowych akcji. Początkowo było to przeszukiwanie okolic dworców, węzłów ciepłowniczych, uliczek. Z czasem potrzebujący sami wiedzieli, że wieczorem można nas spotkać pod PKP, i na to spotkanie przychodzili. Na herbatę, ale i na rozmowę, bo jak sami mówią, jesteśmy ich łącznikiem ze światem, kiedy można porozmawiać o czymś więcej, niż tylko gdzie i za co dziś piejmy. Punktem wyjścia był człowiek, nie wypytywanie o przeszłość, o przewinienia, nawet jeśli czasem zatracił swoje człowieczeństwo, poprzez utratę pracy, alkohol, utratę domu - mówi Renata Dobrzyńska z Gorącego Patrolu. Od trzech lat, dzięki pomocy Ratusza, patrol ma swój lokal w okolicach dworca na ul. 1-maja. Dzięki temu zupę można zjeść przy stole, jak normalny człowiek, a nie na kolanie na ulicy. Można też się ogrzać, no i nie pada na głowę podczas posiłku.
- Większość podopiecznych to już dobrzy znajomi wolontariuszy, którzy z Gorącego Patrolu korzystają od lat. – Dla niektórych to sposób na życie. Jak się napijesz to wszystko jedno, gdzie i przy kim się prześpisz. Resztę da się jakoś zorganizować. Jest kilka miejsc w mieście, gdzie można pójść się umyć czy uprać swoje rzeczy. Niektórzy o to dbają tak, że nikt by nie powiedział, że to ludzie z problemami. Innym się nie chce. Z naszą pomocą jakoś przetrwają zimę, a kiedy przychodzi wiosna i lato każdy z nich ma swoje ścieżki, niektórzy podejmują się pracy, o którą w sezonie letnim łatwiej. Do nas wracają z pierwszymi mrozami. Tak jest od lat – mówi Ola Kidaj.
Gorący patrol zaczyna swoją działalność w listopadzie, gdy robi się zimno, a kończy wiosną w marcu lub kwietniu w zależności od pogody. W ten sposób wolontariusze pomagają przetrwać bezdomnym i biednym najgorsze miesiące w roku.