Plac zabaw czy święty spokój? Takie pytanie zadała mieszkańcom osiedla Krasińskiego jego administracja.
Pytanie zadanie co prawda po czasie, czyli po tym jak już zlikwidowano szczątkowy plac zabaw przy ulicy Irydiona, ale jednak zadano. Ponoć większość mieszkańców wypowiedziała się, że woli tereny zielone czyli inaczej mówiąc święty spokój. Dla administracji to z pewnością lepiej, bo utrzymanie placu zabaw jest droższe niż terenów zielonych, choć w tym przypadku nie jest to takie oczywiste. W miejscu byłego palcu zabaw, rozbieranego stopniowo w ciągu ostatnich 2 lat z zapewnieniem, że sprzęty wymagają remontu, została asfaltowa pustynia z dziurą po piaskownicy. Jak ona ma się do terenów zielonych? Trawa tam na pewno nie urośnie, a zrywanie asfaltu, nawożenie ziemi i sianie nowej trawy jakoś do tej pory nie przyszło administracji do głowy. Może to wcale takie tanie nie jest? Likwidację placu zabaw tłumaczono tym, że okoliczni mieszkańcy skarżą się na hałasujące dzieci i młodzież, które z placu zabaw korzystają. Faktem jest, że większość mieszkańców LSM-u to ludzie starsi, którzy swoje dzieci już dawno odchowali, więc sensu placu zabaw pod oknem nie widzą. Tylko, że obok mieszka całkiem sporo młodych rodzin, które z racji naturalnej wymiany pokoleniowej po woli zajmują miejsca starszych. Odbywa się to stopniowo i nie da się ukryć, że starsi wciąż mają przewagę. Tylko tak sobie myślę, że do nich czasami wnuki przychodzą i z placu zabaw z pewnością chętnie skorzystają. Kiedy owi dojrzalsi wiekiem ludzie mieli małe dzieci, plac zabaw był i nikomu nie przeszkadzał, ale widać "zapomniał wół jak cielęciem był".
Teraz dzieci się tu nie bawią, bo już ani jednej huśtawki, ani nawet starego samotnego samochodziku, który stał w krzakach, nie ma. Za to zrobił się plac do gry w piłkę dla nieco starszej młodzieży, a wieczorami panowie z tanim winem też chętnie zajmują placyk by snuć, często wcale nie ciche opowieści. Czy więc na pewno plac zabaw zniknął w imię świętego spokoju? Śmiem wątpić.