Uniwersytet Dziecięcy UMCS zaprosił na spotkanie z dziećmi gen. Mirosława Hermaszewskiego. Kosmonauta opowiadał o tym, jakie miał marzenia jako chłopiec i jak przygotowywał się do lotu w kosmos.
Jako mały chłopiec patrzyłem w niebo i widziałem, jak latają ptaki. Marzyłem, by jak one wznieść się w górę i polecieć. Śniłem wręcz o lataniu, choć nic nie wskazywało na to, że kiedykolwiek to marzenie się spełni - opowiadał dzieciom Mirosław Hermaszewski. Kiedy miał 17 lat, zapisał się do aeroklubu szybowcowego i zaczął latać na szybowcach. - Dla mnie, jako młodego chłopaka, to był wyczyn. Rozpierała mnie duma, czułem się ważniejszy niż wszyscy koledzy. Kiedy jednak usłyszałem, że Rosjanie wysłali psa Łajkę w kosmos, potem poleciała małpa i szykowali się do wysłania człowieka, powietrze ze mnie zeszło niczym z dziurawego balonika. Czymże wobec kosmosu było moje latanie? Postanowiłem wtedy zdawać do szkoły pilotów i zostać pilotem bojowych samolotów. Niestety, byłem zbyt wątły i lekarze nie dali mi odpowiedniego zaświadczenia. Nie załamałem się jednak. Zacząłem uprawiać sporty i bardzo pilnie się uczyć. Do przodu pchały mnie moje marzenia. Udało się! Dostałem się do szkoły w Dęblinie i zostałem pilotem - opowiadał Hermaszewski.
Dzieci interesowały się, jak zwykły pilot został kosmonautą, jak przygotowywał się do lotu w kosmos i czego doświadczył w przestworzach.
Historię Mirosława Hermaszewskiego będzie można przeczytać w kolejnym lubelskim "Gościu Niedzielnym".