Reklama

    Nowy numer 12/2023 Archiwum

Pierwszy przystanek na Zachodzie

Wielokulturowe miasteczko integracyjne. Kiedy rodzina Armine Ożgi przyjechała do Polski 20 lat temu, Polacy mówili na nich „ruskie”. Nie pomagało tłumaczenie, że są z Armenii. Dziś sytuacja wygląda zupełnie inaczej. Otwartość na cudzoziemców i ich postrzeganie bardzo się zmieniło, choć wciąż jest wiele do zrobienia.

Lublin to najczęściej pierwszy przystanek ludzi wyjeżdżających na Zachód z krajów byłego Związku Radzieckiego. Są wśród nich uchodźcy, którzy w obawie o swoje zdrowie i życie zdecydowali się opuścić dom i udać w nieznane. Inni to emigranci zarobkowi szukający w naszym kraju lepszych warunków życia. Jeszcze inni przyjeżdżają do Polski na studia. Część z nich w naszym mieście zostaje, część jest tu tylko na chwilę i rusza dalej. Kilka lat temu lubelskie Centrum Wolontariatu zorganizowało kampanię społeczną zatytułowaną „Bo byłem przybyszem”. – Cudzoziemców jest u nas całkiem sporo. Zaczynając tę kampanię, chcieliśmy przyczynić się do zwiększenia świadomości społecznej na rzecz obywateli państw trzecich, czyli takich spoza Unii Europejskiej – mówi Armine Ożga, koordynator miasteczka integracyjnego.

– W Lublinie studiuje ponad 1000 cudzoziemców, z czego ok. 850 wywodzi się z krajów spoza obszaru UE. Kilka lat temu większość lublinian mało o nich wiedziała, a oni sami też różnie odnajdywali się w naszej rzeczywistości. Chcieliśmy znaleźć sposób na wzajemne poznanie i integrację. Stąd kampania społeczna – tłumaczy Armine. – „Lubelscy” cudzoziemcy pokazywali się w mediach, na billboardach, plakatach, organizowaliśmy spotkania integracyjne. Wtedy też powstał pomysł stworzenia miasteczka integracyjnego, gdzie będzie można spędzić razem trochę czasu, czegoś się nauczyć, poznać i zwyczajnie ze sobą być. Kampania się zakończyła, ale pomysł na miasteczko został. W tym roku zorganizowaliśmy je drugi raz, zapraszając młodych z różnych szkół do Dąbrowicy, gdzie w ciągu czterech dni uczestniczyli w warsztatach i spotkaniach razem z rówieśnikami z różnych krajów – wylicza.

Spotkanie twarzą w twarz

Prawdziwa integracja następuje dopiero wtedy, gdy jeden człowiek może spotkać drugiego osobiście i zweryfikować swoją wiedzę na temat danej kultury czy narodowości. W ramach miasteczka zorganizowano więc spotkania z gośćmi z różnych krajów, którzy obecnie przebywają w Lublinie. – Mieliśmy Pakistan, Honduras, Tajwan, Czeczenię, Ukrainę, Ugandę. Uczestnicy spotkań, gimnazjaliści i licealiści, byli zdziwieni, że takie osoby mieszkają w Lublinie – mówią organizatorzy miasteczka. – Na co dzień na ulicy ich nie widać, bo większość niczym się nie wyróżnia. A jednak takie osoby mieszkają w naszym mieście, uczą się lub pracują – zapewniają. Cudzoziemcy znaleźli się także wśród samych uczestników spotkania. Przyjechała 20-osobowa grupa z Ukrainy oraz kilka osób obcego pochodzenia, które uczą się w lubelskich szkołach. – Ogromną radością i wręcz naszym sukcesem jest obecność wśród uczestników dziewcząt pochodzenia gruzińskiego, które uczą się w lubelskich technikach. Gruzini są bardzo ostrożni w wysłaniu swoich dzieci, szczególnie dziewcząt, na spotkania, podczas których nie ma rodziców. W ich kulturze dziewczęta długo, można powiedzieć, są pilnowane przez krewnych, by przypadkiem nie zostały zhańbione – mówi Armine. Uczestnicy miasteczka mogli wziąć udział w różnych warsztatach atrakcyjnych dla młodych ludzi, ale także poznać konkretne historie osób z różnych krajów. – Warsztaty miały być okazją do nauczenia się czegoś i wspólnej świetnej zabawy. W końcu to znakomita okazja do poznania się i integrowania różnych ludzi. Spotkania z gośćmi były poważnym spojrzeniem na sytuacje w różnych krajach, problemy ludzi i ich zmagania w nowej polskiej rzeczywistości – mówią organizatorzy.

« 1 2 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Reklama

Zapisane na później

Pobieranie listy