Nowy numer 11/2024 Archiwum

Czy lekarz musi respektować prawo?

Trwają ataki na lekarzy, którzy odmawiają aborcji. Atakuje się prof. Oleszszuka, a ostatnio znów prof. Chazana. Zachowanie tego ostatniego potępił prof. Szostek, etyk z KUL i były rektor tej uczelni.

Ks. prof. Andrzej Szostek, etyk KUL i były rektor tej uczelni powiedział na łamach gazety "Polska The Times" m.in. "Jeśli ktoś uważa, że wskazanie innego lekarza kłóci się z jego sumieniem, to nie powinien pracować jako lekarz, zwłaszcza ginekolog. Lekarz musi znać prawo i je respektować. Jeśli obowiązujące prawo stanowione kłóci się z jego sumieniem, to powinien zabiegać o zmianę prawa, podejmując odpowiednie kroki legislacyjne, ale nie może go ignorować, pracując w ramach systemu, w którym to prawo obowiązuje".

Słowa te wprowadziły wiele zamętu nie tylko wśród naukowców, ale także osób, które uznają ks. Szostka za autorytet naukowy. Do słów byłego rektora KUL odniósł się także ks. dr hab. Piotr Kieniewicz, wieloletni pracownik naukowy KUL na Wydziale Teologii. Poniżej publikujemy wywiad z księdzem Kieniewiczem.

Ks. Rafał Pastwa: Jak zareagował ks. prof. na wypowiedź prof. Szostka, który opowiedział się za tym , że lekarz odmawiając aborcji - powołując się na klauzulę sumienia - powinien wskazać innego lekarza, który to zrobi?

Ks. dr hab. Piotr Kieniewicz*: Nie ukrywam, że byłem zaskoczony i zasmucony. Ks. profesor jest dla mnie ogromnym autorytetem i wielokrotnie odbywaliśmy dyskusje na przeróżne tematy związane z etyką życia społecznego i bioetyką. Mam cichą nadzieję, że opublikowana wypowiedź nie była autoryzowana, że była przekręcona przez dziennikarza. Jeśli jednak powiedział tak, jak powiedział, to czuję się w obowiązku zaprotestować, jako że inaczej niż on rozumiem klauzulę sumienia i rolę prawa stanowionego.

Przecież klauzula sumienia gwarantuje, że lekarz nie musi ponosić choćby najmniejszego współudziału w działaniu, którego nie akceptuje... Inaczej byłby to współudział w czynie...

Od samego początku istnienia zapisu o klauzuli sumienia w ustawie o zawodzie lekarza byłem przekonany o jej wadliwości. Wada polega na tym, że lekarz mając zagwarantowane prawo odmowy wykonania „świadczenia medycznego” (skądinąd skandalem jest, że morderstwo nienarodzonego dziecka określane jest mianem „świadczenia medycznego”), ma jednocześnie obowiązek wskazać kogoś, kto dokona tego, przed czym sumienie tak mocno go powstrzymuje. Takie wskazanie jest niczym innym, jak współudziałem materialnym bliższym w zakwestionowanym czynie, a jako takie - jest również czynem ciężko grzesznym.

„Jeśli ktoś uważa - mówi ks. profesor Szostek - że wskazanie innego lekarza kłóci się z jego sumieniem, to nie powinien pracować jako lekarz, zwłaszcza ginekolog. Te słowa zaskakują, zwłaszcza, że wypowiedział je ks. Szostek...

Tu nie chodzi o jakąś zwykłą diagnozę, o różnicę w ocenie stanu pacjenta, ale o sprzeciw wobec rzekomego prawa do zabicia chorego, nienarodzonego dziecka. Nie mogę się zgodzić z tym, co mówi ks. profesor. Właśnie ginekolog, a więc lekarz, którego głównym zadaniem jest chronić życie i zdolność do jego przekazywania, powinien być człowiekiem sumienia, o najwyższych standardach etycznych i profesjonalnych.

Zabijanie chorych pacjentów (narodzonych i nienarodzonych) nie mieści się ani w profesjonalizmie, ani w wysokich standardach etycznych. To, że jakiś lekarz uważa, że sposobem na chorobę nienarodzonego dziecka będzie jego uśmiercenie, nie tylko nikogo nie obliguje do zabójstwa, ale wręcz przeciwnie – wzywa każdego i wszystkich do stanięcia w obronie jego życia i godności. Dlatego chciałbym tu podziękować prof. Bogdanowi Chazanowi, że pokazał najwyższą klasę: nie tylko odmówił dokonania zabójstwa chorego dziecka, ale wobec perspektywy wysoce prawdopodobnej śmierci przed narodzinami lub bezpośrednio po nich, zaproponował opiekę hospicjum prenatalnego. Dokładnie tego bym oczekiwał od lekarza ginekologa, zarówno wierzącego, jak i niewierzącego, ponieważ wiara jest tu kwestią drugorzędną (co nie znaczy, że mało ważną).

„A kto deklaratywnie prawo uznaje, a faktycznie nie zamierza go respektować i łamie je w trakcie wykonywania swego zawodu, ten po prostu oszukuje ludzi i państwo”. Tak w innym  miejscu uważa profesor z KUL. Przecież w biomedycynie nie możemy robić wszystkiego, co technicznie wykonalne...

Pamiętam, że ks. prof. Janusz Nagórny powtarzał (niemal do znudzenia): „Nie wszystko, co technicznie możliwe, jest moralnie godziwe”. Tak samo, nie wszystko, co dopuszczone albo wręcz nakazane przez prawo, jest moralnie dopuszczalne. Niekiedy prawo - także prawo uchwalone demokratycznie - jest niegodziwe, i takim prawem jest zapis dopuszczający zabicie nienarodzonego dziecka.

Żaden człowiek sumienia nie może przyjąć zasady bezwzględnego posłuszeństwa prawu stanowionemu. Ponad prawem państwowym jest jeszcze prawo moralne, wynikające z prawdy o człowieku i jego godności. Zresztą, nikt z podpisujących „Deklarację wiary” lekarzy nie twierdził, że bezwzględnie uznaje obowiązywalność prawa stanowionego. Wręcz przeciwnie - właśnie potwierdzał jego podległość wobec Prawdy i Dobra.

Nie może być zatem mowy o żadnym oszustwie ludzi i państwa. Jest dokładnie przeciwnie: wiadomo, kto ma jakie standardy moralne, kto naprawdę troszczy się o dobro człowieka (każdego, niezależnie od jego stanu zdrowia i wieku). Nie ma żadnego zakłamywania sytuacji. Powtórzę raz jeszcze: moralność stoi ponad prawem, albo jej w ogóle nie ma.

Boję się, że teraz wiele osób ma dylemat w tej kwestii, skoro nawet duchowni publicznie drastycznie się różnią w swych wypowiedziach.

Jest takie łacińskie przysłowie: „Amicus Plato, amicus Socrates, sed magis amica veritas” („Przyjacielem jest Platon i jest nim Sokrates, ale większą przyjaciółką jest prawda”). Jeśli wypowiadam się w tej kwestii sprzeciwiając się ks. profesorowi, to tylko dlatego, że w grę wchodzą rzeczy i sprawy najważniejsze. Mamy być - my, chrześcijanie - bez skazy, jednoznaczni i bezwzględnie wierni Ewangelii Życia. Mamy unikać wszystkiego, co jest choćby pozorem zła. Przy całym zatem szacunku dla ks. profesora, nie zgadzam się z tym, co mówi.

Jest przecież wyraźne stanowisko Kościoła, a dyskusje teologów toczą się przecież nieustannie. Ale teolog pozostaje przecież w służbie Kościołowi. Nie jest ponad nim...

Kiedy dyskusje toczą się pomiędzy teologami podczas profesjonalnych sporów, na sympozjach i konferencjach, mają charakter poszukiwania prawdy. Są niezastąpionym narzędziem w rozwoju myśli teologicznej, tak pomocnej w pasterskiej misji Kościoła. Kiedy jednak miejscem dyskusji staje się świat mediów i sterowanej nimi opinii publicznej, sytuacja się zmienia. Tu już nie ma szukania prawdy, bo zbyt wiele jest emocji. Zresztą, nie można się łudzić, że w publikacjach liberalnych mediów chodzi o prawdę o godności człowieka i nienaruszalności jego życia od poczęcia, skoro media te są zasadniczymi platformami promocji mentalności antynatalistycznej - antykoncepcyjnej i aborcyjnej.

*Dr hab. Piotr Kieniewicz MIC

Od października 1999 do 2013 roku był pracownikiem naukowo-dydaktycznym Instytutu Teologii Moralnej na Wydziale Teologii KUL. Obecnie jest dyrektorem Ośrodka Wsparcia Płodności „NaProTechnologia” w Licheniu Starym

 

 
« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy