- Nad dramatem trzeba się pochylić, a nie wrzeszczeć – pisze na łamach TP s. prof. Barbara Chyrowicz. I dodaje: - Brońmy swojego stanowiska, wskazujmy racje, nastawajmy „w porę i nie w porę”, ale nie odbierajmy drugim prawa do wyrażania własnego zdania.
Czy osoby, które mają odmienne zdanie w sprawie ochrony życia nienarodzonych, mają prawo do tego, by wyrażać swoje stanowisko? Mariusz Dzierżawski zarzucił s. prof. Chyrowicz, że ta zamiast chronić życie nienarodzonych, za cel swej działalności stawia sobie dialog. Także w tej sprawie. Mam jednak odmienne zdanie i uważam, że siostra Chyrowicz broni ludzkiego życia, ale dostrzegając pluralizm współczesnej kultury, koncentruje się także na kształcie sporu w tej kwestii. A nie jest to dla nas, katolików bez znaczenia. Przynajmniej nie powinno być.
Przygotowując swoją rozprawę doktorską z bioetyki korzystałem z publikacji i artykułów s. prof. Barbary Chyrowicz. Uprawiana przez nią bioetyka nie pozostawia wątpliwości, że ukierunkowana jest na afirmację życia ludzkiego. Prace jej autorstwa stanowią pomoc i wyzwanie do dalszych poszukiwań naukowych. Zdaję sobie sprawę, że artykuł opublikowany w ostatnim numerze TP może dla niektórych stanowić powód do zdziwienia, ale nie jest on kontrowersyjny czy szokujący. Sam przystąpiłem do jego lektury z pewną dozą niepokoju, co też tam siostra prof. z KUL napisała. Przeczytałem go uważnie kilkakrotnie. I nie znalazłem tam niczego, co nie jest zgodne, moim zdaniem, z duchem nauczania katolickiego.
A dialog? Nie ma w artykule zdania na ten temat. Raczej jest mowa o sporze. Siostra Chyrowicz popiera to, że w sprawie B. Chazana bronimy swojego stanowiska, podobnie jak w kwestii życia nienarodzonych. Podkreśla tylko, że obok nas żyją ludzie o odmiennym światopoglądzie, a ci też mają prawo do wyrażania własnego zdania tak jak inni. Tu problem narasta, bo z naszej perspektywy trudno zaakceptować przeciwne stanowisko dotyczące życia ludzkiego. Barbara Chyrowicz jest świadoma, w jakich czasach przyszło nam żyć. Wie, że siłowe i agresywne rozwiązania mogą przynieść jedynie skutek odwrotny. Słusznie, moim zdaniem, zwraca uwagę, iż powinniśmy się lepiej przygotować do sporu w tej kwestii. Bo to, że życie każdego człowieka, nawet nienarodzonego i obciążonego wadami jest święte i należy je chronić, wynika jasno z treści artykułu. Może mylić przerzucenie ciężaru na kształt sporu o życie ludzkie – a nie o życie ludzkie. O dialogu nie ma tam jednak mowy. Nie sądzę, żeby autorka „Bioetyki i ryzyka”, znany i ceniony bioetyk uzależniała ludzkie życie od wyniku takiego czy innego dialogu.
Moim zdaniem s. Chyrowicz jest świadoma, że spór o dokonywanie aborcji na ciężko upośledzonych płodach będzie trwał nadal. Zwraca uwagę, że warto zastanowić się w jaki sposób bronić konsekwentnego stanowiska, które sprzeciwia się odbieraniu życia nienarodzonym. Zgadzam się, że konkretnej moralności nie da się nikomu wtłoczyć na siłę. Żyją wokół nas przecież ludzie, którzy mają zupełnie odrębne stanowisko, także w tej, zdawać by się mogło oczywistej kwestii. – Nad dramatem trzeba się pochylić, a nie wrzeszczeć – pisze na łamach TP s. prof. Barbara Chyrowicz. I dodaje: - Brońmy swojego stanowiska, wskazujmy racje, nastawajmy „w porę i nie w porę”, ale nie odbierajmy drugim prawa do wyrażania własnego zdania. Nie oznacza to, że s. Chyrowicz wzywa do dialogu, który ma rozstrzygnąć czy aborcja w pewnych sytuacjach jest słuszna czy też nie. Upierałbym się, że raczej broniąc katolickiego stanowiska wzywa do tego by uszanować zdanie inaczej myślących. Jednak dla wielu to zbyt daleko idący kompromis – pozwolić innym wyrażać swoje zdanie. Pytanie, czy możliwe jest całkowicie jednostronne podejście prawne do tej problematyki. Wydaje się, że w świecie pluralistycznym raczej nie. Jak zatem przekonać oponentów, że życie każdego człowieka, nawet ciężko upośledzonego płodu ludzkiego ma taką samą wartość jak życie człowieka w pełni zdrowego? Nie każdy uznaje świętość ludzkiego życia, które pochodzi od Stwórcy. Być może słusznie s. Chyrowicz zauważa niewystarczający poziom dyskusji i argumentacji ze strony obrońców życia, skoro tak wiele sprzeciwu.
Spór trzeba toczyć, bo to nasz obowiązek. Jedni powiedzą, że nie da się przekonać tych, którzy mają utylitarne czy kontraktualne podejście do tych spraw. Ale czy wolno nam przedstawić swoje stanowisko i na tym poprzestać? Trzeba rzeczywiście szukać wszelkich możliwych sposobów, by życie każdego człowieka stanowiło wartość dla jak największej liczby członków społeczeństwa. Obok protestów, marszów, wystaw, potrzeba, jak się wydaje, rzetelnego sporu na poziomie naukowym.
Co mógłbym zarzucić s. prof. Chyrowicz? Zbyt łatwą wiarę w to, że argumenty obrońców życia, w tym naukowe - zostaną przez wszystkich oponentów potraktowane poważnie. O kulturalny i merytoryczny spór trzeba apelować do tych, którzy nie uznają naszego stanowiska. Bo można odnieść wrażenie, że stanowisko katolickie w niektórych kręgach dyskusyjnych od razu jest skazane na porażkę.
Kwestia rzeczywiście pozostaje do dyskusji - dyskusji nie o życiu człowieka, ale o sposobie jego obrony. To zadanie dla nas wszystkich, także dla Mariusza Dzierżawskiego i s. prof. Barbary Chyrowicz. Wszyscy musimy postarać się o to, by nasz głos był bardziej przekonywający. Pytanie tylko, czy to coś zmieni. Na koniec chciałbym przywołać słowa samego Chrystusa po to, byśmy w obrębie własnego środowiska nie ferowali zbyt daleko idących wyroków: - (...) nikt, kto czyni cuda w imię moje, nie będzie mógł zaraz źle mówić o Mnie. Kto bowiem nie jest przeciwko nam, ten jest z nami.