Znaczną część zbiorów jabłka delikatesowego zutylizowano, także w gminie Józefów nad Wisłą. - Nie wiemy, jakie będą zwroty, bo Komisja Europejska przeznaczyła pewną pulę pieniędzy na cały kraj, a wypłat będzie dokonywać Agencja Rynku Rolnego w zależności od tego, ile gospodarstw zgłosiło chęć przystąpienia do tego programu - mówi jeden z sadowników.
Rok temu w skupach jabłek panował ruch. W jednym z nich, w miejscowości Chruślina na Lubelszczyźnie, nie ma wielu chętnych do sprzedaży jabłek. – Nie ma się co dziwić. Cena jest nieopłacalna. Żeby zwróciły się koszty produkcji jabłek, cena owoców przemysłowych powinna wynosić minimum 30 gr. Ale pozostaje jeszcze praca, której nikt nie wlicza. Zostawiamy owoce na drzewach, bo nie opłaca się ich zbierać – mówi sadownik z Chruśliny. Właściciele okolicznych skupów nie chcą się wypowiadać. – Każdy widzi, jak jest. Nie chcę nic mówić, bo po co dodatkowo zniechęcać tych, co sprzedają jabłka – mówi anonimowo jeden z przedsiębiorców. – Wprawdzie część jabłek oddawana jest do szkół i różnych instytucji, ale to kropla w morzu naszych potrzeb. Przechowamy jabłka do zimy, może do wiosny, i zobaczymy, co będzie – dodaje pan Henryk. Ci, którzy mają mniejsze sady, czyli poniżej 5 ha, muszą jabłka sprzedawać na bieżąco. Każdego dnia cena w skupie jest inna. Na dzień dzisiejszy waha się w granicach 8-12 gr za kilogram w przypadku jabłka przemysłowego. Jabłko delikatesowe można kupić już po 40 gr za kilogram.
Natomiast znaczną część zbiorów jabłka delikatesowego zutylizowano, także w gminie Józefów nad Wisłą. - Nie wiemy, jakie będą zwroty, bo Komisja Europejska przeznaczyła pulę pieniędzy na cały kraj, a wypłat będzie dokonywać Agencja Rynku Rolnego w zależności od tego, ile gospodarstw zgłosiło chęć przystąpienia do tego programu. Utylizacja jabłka handlowego też wymagała sił i nakładu pracy. Trzeba było je strząsnąć z drzew, wygrabić na środek i zmiażdżyć. Po tym wszystkim przyjechała komisja i oceniała proces utylizacji. Potem trzeba było wypełnić specjalne wnioski o płatność za utylizację – mówi tłumaczy Krzysztof, właściciel gospodarstwa BerSad w Kolczynie. Kryzys związany ze sprzedażą jabłek może, zdaniem sadowników, potrwać nawet kilka lat.
Według danych Urzędu Statystycznego w Lublinie, tegoroczne zbiory jabłek w województwie mają być jeszcze wyższe niż przed rokiem. W samej gminie Józefów nad Wisłą miały sięgnąć 82 tys. ton. Sady zajmują ponad 3 tys. ha powierzchni tej nadwiślańskiej gminy. We własnych gospodarstwach rolnych pracuje ok. 2 tys. osób. Posiadanie sadu wiąże się z ciężką pracą, wyrzeczeniami i niepewnością związaną z ceną owoców. Właściciele dużych gospodarstw sadowniczych zazwyczaj mają przechowalnie i specjalne chłodnie, więc mogą ze sprzedażą poczekać nawet do późnej wiosny, o ile w tym roku przyniesie to efekt. Tegorocznym problemem dla przemysłu sadowniczego stało się zablokowanie rynków wschodnich, a to tam z gminy Józefów nad Wisłą, z Lubelszczyzny i z całego kraju trafiało najwięcej jabłek.
Przy zbiorach powyżej 3 mln ton Polska zajmuje pierwsze miejsce w Europie, a trzecie na świecie po Chinach (25 mln ton) i USA (5 mln ton). Nasz kraj przoduje także w produkcji tzw. jabłek przemysłowych. Ich udział wynosi nawet 60 proc. i jest najwyższy na świecie. Ponad 95 proc. tych jabłek przerabia się na sok zagęszczony. W 2012 r. wyprodukowano go w naszym kraju rekordową ilość – 300 tys. ton. W przeliczeniu na jednego mieszkańca Polska jest światowym liderem w produkcji zagęszczonego soku jabłkowego.