Jubileusz 300 lat istnienia lubelskiego seminarium stał się okazją do zbierania wspomnień, jak kiedyś wyglądało codzienne życie kleryka i jaka była rzeczywistość w trudnych dla Kościoła czasach. Swoimi wspomnieniami dzieli się m.in. abp Stanisław Wielgus.
Atmosfera w seminarium była przyjazna i rodzinna, mimo że panowała dość ostra dyscyplina związana ze ścisłym zachowaniem surowego wówczas regulaminu seminaryjnego, który precyzyjnie porządkował kleryckie życie, dzieląc je na czas modlitwy, studium intelektualnego i rekreacji – mówi abp Stanisław Wielgus. – Uczono nas samodyscypliny, sztuki milczenia, odpowiedzialności za siebie i za Kościół oraz kultury osobistej. Pogłębiano intensywnie nasze życie duchowe. Każdego dnia długie godziny spędzaliśmy na kolanach przed Najświętszym Sakramentem. Różne historie i różni ludzie utkwiły mi w pamięci. Jedna z nich dotyczy "najazdu" seminarium przez milicję. Pamiętam, jak pewnego dnia gmach seminarium otoczyło kilkanaście samochodów milicyjnych oraz ciężarówek – mówi abp Stanisław Wielgus. – Grupa milicjantów oraz urzędników lubelskiego fiskusa wkroczyła do seminaryjnych pomieszczeń gospodarczych, gdzie znajdowały się zapasy żywności i gdzie hodowano tuczniki. Działo się to na oczach naszych wychowawców, zakonnic pracujących w kuchni oraz nas, kleryków, tłumnie zgromadzonych na miejscu rabunku, tj. na podwórzu seminaryjnym. Przy akompaniamencie naszych protestów zabierano zapasy zgromadzone w spiżarniach, łącznie z workami suszonych jabłek przeznaczonych na kompot, ale przede wszystkim na nasze utrzymanie, zabrano też hodowane na miejscu świnie, których było kilkanaście. Sytuacja była tragikomiczna. Protestujące przeciw przemocy świnie kwiczały wniebogłosy, milicjanci nas popychali i przeklinali, a jeden z księży studentów, tj. studiujący wówczas na KUL-u muzykologię, ks. Stanisław Obara, nastawił na drugim piętrze, na parapecie okna wychodzącego na seminaryjne podwórze, adapter, który uregulowany na największą moc odgrywał międzynarodówkę oraz znaną komunistyczną pieśń »O cześć wam panowie magnaci«. Inny z ówczesnych księży studentów – obecny ks. prof. Józef Krukowski – robił zdjęcia całego zajścia. Wywołało to wściekłość napastników. Obawialiśmy się, że będą chcieli do nich strzelać. Rozbiegli się po gmachu, by schwytać winowajców. Im jednak udało się szczęśliwie uciec, a nikt, mimo gróźb, nie zdradził ich nazwisk.
Wspomnienia kapłanów ukażą się w specjalnej księdze wydanej z okazji 300 lat lubelskiego seminarium.