W związku z najbliższymi wyborami samorządowymi, które odbędą się 16 listopada, trzy studentki dziennikarstwa postanowiły przeprowadzić ankietę wśród mieszkańców Lublina, która pokazuje zakres zaangażowania w wybory.
Jest późne popołudnie. Po skończonych zajęciach na uczelni wsiadamy w autobus, który jedzie w stronę centrum miasta. Ciężko znaleźć siedzące miejsce, bo jest komplet pasażerów. Za oknami autobusu migają co pewien czas twarze kandydatów startujących w tegorocznych wyborach. Postanowiliśmy porozmawiać z kilkoma osobami w autobusie na ten temat. Nie chciałyśmy pytać o to, na kogo będą głosować. Raczej interesowało nas czy pójdą na wybory oraz czy znają kandydatów.
Pierwszą osobą, która zwraca naszą uwagę jest pani Teresa, emerytowana prawniczka. Na nasze pytanie czy zamierza wybrać się na wybory, reaguje ze zdziwieniem. - Oczywiście że zamierzam iść na głosowanie – mówi pewnie. – Przecież jeżeli nie będę uczestniczyć w wyborach to nie mam prawa potem narzekać, że coś mi się nie podoba. Podczas głosowania dokonuję świadomej decyzji. Znam kandydatów, na których głosuję i kieruję się przede wszystkim moim stosunkiem do wybranej opcji politycznej, znajomością miasta i potrzebami mieszkańców – dodaje. Dziękujemy za rozmowę i ruszamy dalej. Trafiamy na trzy studentki pedagogiki. Tylko jedna z nich, Katarzyna, zamierza iść na wybory. - Chciałabym poprzez swój wybór coś zmienić w Lublinie, wybierając osobę, która ma poukładane w głowie i cały czas się rozwija - stwierdza. Gdy kończymy rozmowę z dziewczynami pojawia się nad naszymi głowami Cezary, student dziennikarstwa. Sam proponuje rozmowę widząc dyktafon. – Tak, wybieram się na wybory – mówi Czarek. – Chciałbym dokonać rewolucji poprzez wybór niekonwencjonalnej partii. Znam kandydatów i w wyborze kieruję się programem partii i doświadczeniem polityków – stwierdza. – Co chciałbym zmienić? Przede wszystkim system podatkowy - konkretyzuje.
Wysiadamy z autobusu, kierujemy się w stronę Placu Litewskiego, gdzie spotykamy panią Irenę, emerytowaną pielęgniarkę. - Oczywiście wybieram się na wybory, bo trzeba, przecież to obowiązek obywatelski – twierdzi. – Znam kandydatów, na których głosuję, a przy ich wyborze kieruję się programem wyborczym, informacjami w Internecie i opinią znajomych – dodaje.
Czy idzie Pan na głosowanie? - Nie chodziłem na wybory, ale teraz pójdę, ponieważ koalicja rządząca według mnie już się wypaliła - mówi Janusz Głębicki, emeryt. - Czytałem listy wyborcze, dwie osoby znam troszkę bliżej. Pozostałych nie znam i nie wiem jak będą pełnili swoje funkcje, bo obiecać coś dobrego i miłego to każdy potrafi. A jest dużo do zrobienia – dodaje.
-Tak, zamierzam głosować. Wystarczy popatrzeć na te brudne ulice. Najbardziej mnie denerwują butelki po piwie porozrzucane tu i tam. Dlaczego prezydent czy radni się tym nie zajmą? Dlaczego nie można zatrudnić ludzi, którzy odbywają karę w zakładzie karnym, żeby to wszystko uporządkować? Ludzie, którzy zostają wybrani powinni się tym zainteresować bo przecież to jest istotne – wyznaje Andrzej, nauczyciel z Lublina.
- Raczej pójdę na wybory, ponieważ to jest mój obowiązek. Za bardzo nie znam kandydatów na radnych, trochę bardziej na urząd prezydenta. Kieruję się swoimi poglądami, tym co dany kandydat nam prezentuje. Każdy mówi dużo, ale to nie znaczy, że potrafi zarządzać. Powinno się zmniejszyć bezrobocie, a młodzi powinni mieć więcej perspektyw – odpowiada Barbara Stanowska, sprzątaczka.
- Oczywiście, że idę na wybory. Jestem polskim patriotą i kocham swój kraj. Znam kandydatów bardzo dobrze, jednego osobiście. W wyborze kieruję się programem wyborczym, stosunkiem do polskości oraz patriotyzmem. Ważne jest dla mnie czy kandydat chce zachowywać tradycyjne, polskie wartości. Preferuję skrajną prawicę. Pieniądze samorządowe nie powinny być przeznaczane na spektakle obrażające wartości obywateli – mówi Adrian Majewski, student prawa.
Na wybory natomiast nie wybiera się Agnieszka Rygoru, ekspedientka. - Nie idę na głosowanie, ponieważ nie interesuję się polityką – ucina krótko. Podobnie w wyborach udziału nie weźmie Mateusz, student kierunku artystycznego i Anna, nauczycielka języka hiszpańskiego.
Do urny wyborczej kartę z głosami wrzuci Sławomir Telepski, elektronik. - Wybieram się na wybory, bo nie podoba mi się to, co się dzieje obecnie w mieście. Nie znam wszystkich kandydatów. Nie udało mi się od każdego uzyskać programu wyborczego. Moim zdaniem musi się sporo zmienić w Lublinie. Powinno przybyć zakładów pracy, bo prawda jest taka, że dużo ich ubyło, a inwestycje realizowane w ostatnim czasie nie przynoszą dochodów, a wręcz przeciwnie - mówi. - Przykładem jest stadion, na miejscu którego stała kiedyś cukrownia. Dawała ona miejsca pracy i przynosiła dochód, podczas gdy teraz stadion raczej nie będzie przynosił zysków – stanowczo podkreśla.
Przemierzając ulice Lublina spytaliśmy o opinię na temat udziału w wyborach samorządowych niespełna 100 osób. To niewielka próba, ale wymowna. 52 proc. stanowiły osoby młode do 30 roku życia, 24 proc. w przedziale między 30 a 60 rokiem życia i 24 proc. powyżej 60 roku życia. W wyborach samorządowych ma zamiar wziąć udział około 55 proc. ankietowanych i są to głównie osoby powyżej 30 roku życia. 48 proc. pytanych osób poniżej 30 roku życia deklaruje, że nie ma zamiaru brać udziału w wyborach podając najczęściej takie argumenty jak: nieznajomość sceny politycznej, brak zainteresowań w tym kierunku czy pewność, że ich kandydat ma pewne zwycięstwo. Wśród osób powyżej 30 roku życia jeżeli już ktoś deklarował, że nie pójdzie na wybory (choć było to nieliczne grono – zaledwie 2 proc.) to absencję w wyborach tłumaczyli wyjazdem służbowym lub rodzinnym.
Powodem kierującym ludzi do urn wyborczych jest w głównej mierze świadomość wynikająca z obowiązku obywatelskiego i chęć udziału w dokonywaniu zmian jakie mogą zajść na terenie Lublina. Większość pytanych, którzy chcą wziąć udział w głosowaniu znają kandydatów z broszur, opinii znajomych, informacji zawartych na Internecie, a nawet osobiście. Głosując na swojego faworyta kierują się zgodnością swoich przekonań i wartości z tymi prezentowanymi przez kandydata i jego programem, przynależnością do danej partii, kompetencjami i fachowością danego polityka oraz sympatią.
Oczekiwania spotkanych mieszkańców Lublina wobec kandydatów, dotyczą lepszej opieki zdrowotnej, dostępu do lekarzy specjalistów, rozbudowy infrastruktury, lepszych połączeń komunikacyjnych, polepszenia stanu ulic, wzmocnienia lubelskiej gospodarki, większych perspektyw dla młodych ludzi, zmniejszenia podatków i lepszej polityki rodzinnej. Ludzie pragną również, żeby zniknął nepotyzm, zapanowała sprawiedliwość i przestały się liczyć znajomości, a bardziej wykształcenie i umiejętności. Wszyscy zwracali uwagę na konieczność zmniejszenia bezrobocia.