Po Mszy św. była zbiórka na operację chorego na nowotwór Jasia.
Najpierw była modlitwa we wspólnocie parafii. Po zakończonej Mszy św. praktycznym wymiarem wsparcia rodziny była zbiórka na operację chorego na nowotwór Jasia. Potem rodzice z dziećmi odwiedzali żywą szopkę. Największą popularnością i sympatią cieszył się osioł „Marcin”.
W parafii św. Rodziny w Lublinie odbył się doroczny odpust. Liturgii przewodniczył abp senior Stanisław Wielgus. Homilie wygłosił ks. dr Stanisław Sieczka, wykładowca na Uniwersytecie Przyrodniczym.
Nie było wprawdzie straganów, ale te rekompensowała żywa szopka w śnieżnej szacie. Osioł „Marcin” nie miał już ochoty jeść smakołyków, które przyniosły mu tego dnia dzieci. Za to chleb, owoce i warzywa w każdej ilości smakowały kozom.
- To wielka atrakcja dla dzieci i rodzin. Każdego dnia szopkę odwiedzają setki osób. Cieszę się, że taka szopka bardziej uzmysławia w jakich warunkach narodził się Jezus - mówi ks. Ryszard Jurak, proboszcz parafii św. rodziny w Lublinie.
Na główne uroczystości odpustowe ku czci św. rodziny Jezusa, Maryi i Jezusa przybyli licznie wierni. W oczy rzucała się duża liczba rodziców z dziećmi.
- Patrzymy dziś na święta Rodzinę z Nazaretu i przypominamy sobie, ze cud Wcielenia dokonał się w konkretnej ludzkiej rodzinie - mówił podczas homilii ks. Stanisław Sieczka.
- W ostatnich latach z wielu powodów obraz polskiej rodziny diametralnie się zmienił. Jesteśmy świadkami pomniejszania wartości tej podstawowej komórki społecznej jaką jest małżeństwo i rodzina. Jesteśmy świadkami odbierania najwyższej wartości człowiekowi i życiu ludzkiemu. Jakże często dziś życie dziecka poczętego, choć nienarodzonego zależne jest od decyzji polityków. Niektórzy chcieliby sprowadzić rodzinę jedynie do funkcji prokreacyjnej, a rodzina spełnia również inne funkcje - kontynuował kaznodzieja.
Pod kościołem św. Rodziny w Lublinie odbywała się również zbiórka do puszek na potrzeby leczenia chorego Jasia Karwowskiego. Był to praktyczny gest wsparcia konkretnej rodziny potrzebującej pomocy.
- Staramy się wspierać takie działania. To potrzebne, bo niekiedy samej rodzinie trudno pokonać wszystkie przeciwności losu. Doceniamy to, że nasz proboszcz jest otwarty na takie inicjatywy. Bo można wiele mówić o wartości rodziny, a potrzeba przecież konkretnego gestu - mówi Katarzyna z parafii św. Rodziny.
- Zbieramy dziś przez cały dzień datki do puszek na rzecz Jasia, chorego na nowotwór złośliwy oka. W Polsce grozi mu usunięcie oka, jednak za granicą można to leczyć w inny sposób, ale potrzeba na to pieniędzy - mówi Małgorzata Wawszczyk, organizatorka zbiórki i znajoma rodziny chorego dziecka.
- Jasio mieszka wraz z rodziną w małej miejscowości koło Świdnika. Zbiórki na leczenie chłopca odbywają się pod wieloma kościołami w archidiecezji lubelskiej - dodaje Małgorzata.
- Jesteśmy z Lublina i poruszamy niebo i ziemię, żeby pomóc Jasiowi zebrać pieniądze na operację, jej koszt to minimum 500 tys. zł. Na dzień dzisiejszy zebraliśmy już 102 tys. zł. Jest to dużo, ale jednak wciąż za mało, aby Jaś mógł wyjechać do USA na leczenie. A czasu mamy coraz mniej - komentuje Ewelina Wach. Szczegóły na temat pomocy dla Jasia na www. oczkojasia.pl