Przez myśl mu nie przyszło, że kiedykolwiek przyjedzie do Polski i że właśnie tutaj zacznie spełniać się jego marzenie. Ashur Temurazovi w ciągu czterech miesięcy nauczył się języka polskiego i zaczął studia teologiczne.
Jego rodzina mieszka w Gruzji od kilku pokoleń, choć Gruzinami z pochodzenia nie są. Mówią o sobie Asyryjczycy. W domu posługują się językiem staroaramejskim, być może bardzo podobnym do tego, w którym mówił Jezus. To On wyznacza też historie ich życia. – Dziadek mojej babci mieszkał w Iraku, ale tam zaczęło się prześladowanie chrześcijan. Zabrał swoją rodzinę i wolał opuścić miejsce swego zamieszkania niż wyrzec się wiary – opowiada Ashur. Przeprowadzili się do Iranu, ale długo tam w spokoju nie zamieszkali. Wyjechali do Turcji. – Tam urodziła się moja babcia. Dziadkowie myśleli, że w tym kraju, gdzie działał św. Paweł, znajdą spokój i możliwość wyznawania swojej wiary – tłumaczy. Jednak i tym razem byli w błędzie. To był początek XX wieku. W Turcji wrogość wobec chrześcijaństwa zamieniła się w ludobójstwo Ormian, a przy okazji śmierć groziła wszystkim, którzy przyznawali się do Jezusa. Dziadkowie znowu musieli uciekać. Tym razem wybrali Azerbejdżan. Tam mieszkali kilka lat. – Moja babcia dorosła, spotkała dziadka, za którego wyszła za mąż i z nim przyjechała do Gruzji. Tu urodził się mój tata. Kiedy dorósł, spotkał piękną dziewczynę z Armenii. To była moja mama. Pobrali się, zamieszkali razem w małym gruzińskim miasteczku Gardabani, 40 km od Tibilisi, gdzie urodziłem się ja i moje rodzeństwo – mówi Ashur.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.