Przy skromnej dekoracji i bladych światłach wybrzmiały utwory, które mogła zaśpiewać tylko ona. Klimatyczny koncert Meli Koteluk przyciągnął liczną publiczność, nie tylko z Chełma.
Koncert M. Koteluk w Chełmskim Domu Kultury związany był z promocją najnowszej płyty zatytułowanej „Migracje”. Artystka przeprosiła chełmską publiczność za to, że nie była obecna tu z pierwsza płytą. Dlatego podczas występu nie zabrakło utworów z płyty „Spadochron”.
- Koncert bardzo mi się podobał, choć ten rodzaj muzyki trzeba po prostu lubić. Jedyny zgrzyt, moim zdaniem, to przesadzona głośność. Ale to kwestia akustyków, a nie samych artystów - powiedział po koncercie Mirek z Włodawy. - Cieszę się, że każdego miesiąca odbywa się u nas przynajmniej jedno poważne wydarzenie artystyczne. Nie musimy podróżować do Lublina czy Warszawy, żeby usłyszeć na żywo koncert kogoś znanego w całej Polsce - dodaje Monika z Chełma. - Byłam na koncercie z córką. Oczywiście, jej bardziej przypadła do gustu muzyka z nowej płyty. Mnie osobiście bardziej podobają się utwory z płyty „Spadochron”. - Ja kupię nową płytę Meli Koteluk, ale raczej tylko dlatego, że jest okazja, by dostać od niej osobiście autograf. Natomiast ze wzruszeniem i zachwytem do dziś wspominam koncert Renaty Przemyk - komentuje Anna.
Utwory z nowej płyty M. Koteluk są dla niej charakterystyczne, niemal nie do podrobienia. Można powiedzieć, że kolejne piosenki mają odrębną budowę i charakter. Naznaczone są osobistymi „wędrówkami” artystki. Nowa płyta, choć utrzymana w nieco innym klimacie, stylem muzyki nawiązuje poniekąd do poprzedniej. Zdecydowanie bardziej żywo publiczność reagowała na piosenkach z płyty „Spadochron”. Wyjątek stanowiły tu nowe utwory „Żurawie origami” i „Fastrygi”.
Mela Koteluk, właściwie Malwina Koteluk, wydała niedawno swoją drugą płytę „Migracje”, która zawiera 12 utworów. Po koncercie w Chełmskim Domu Kultury artystka wystąpi z mniejszym koncertem w Lublinie.