Sukces boli

Po 7 dniach obecności w kinach - film „Carte blanche” obejrzało 100 tys. widzów. To oczywiście niebywały sukces reżysera, scenarzysty, aktorów i oczywiście Lubelskiego Funduszu Filmowego.

Jednak sukces boli. Zabolał tylko niektóre środowiska, bo większość docenia fakt, że nad Bystrzycą powstał dobry film, a nie byle co. Moim zdaniem ktoś chciał ugrać swój własny, nawet malutki sukces, na sukcesie – i to wielkim – innych. Tylko, że mamy tu do czynienia z tanią sensacją i słabym produktem. Nawet nie chcę wiedzieć czy ci, którzy kupili ten „artykuł” czują się rozczarowani. Ich strata.

Artykuł atakuje reżysera Grzegorza Linkowskiego, koordynatora Lubelskiego Funduszu Filmowego, któremu Lublin po prostu wiele zawdzięcza oraz spółkę „Aurum Film”. Treść publikacji zawiera niestety nieprawdziwe informacje. Wiadomo już, że firma „Aurum Film” z siedzibą w Lublinie zażądała na pierwszej stronie GW sprostowania i przeprosin. W innym przypadku będzie domagać się prawdy i zadośćuczynienia na drodze sądowej.

Nie chcąc popełniać tych samych błędów, które popełnili dziennikarze GW wolałem zapytać kogoś, kto wie, na czym polega problem. Skontaktowałem się zatem z panem Leszkiem Bodzakiem z „Aurum Film”, by skomentował artykuł. Oto jego komentarz w tej sprawie:

 - Tekstem w GW dotknięto z pewnością pana Grzegorza Linkowskiego. Naruszono w tym artykule również dobra osobiste spółki „Aurum Film”. W artykule znajdują się po prostu kłamstwa i nieprawdziwe informacje. Nieprawdą jest, że Grzegorz Linkowski jako reżyser współpracował kiedykolwiek z „Aurum Film”. Spółka nigdy nie miała umowy z panem Linkowskim na jakikolwiek scenariusz lub reżyserię jakiegokolwiek filmu. Jedyną czynnością, jaką „Aurum Film” kiedykolwiek wykonało z G. Linkowskim, było wynajęcie sprzętu filmowego. Są też w artykule dwa kolejne bulwersujące kłamstwa. Mianowicie, że spółka otrzymała cztery dotacje z Lubelskiego Funduszu Filmowego, a w rzeczywistości były tylko dwie. Bulwersuje fakt, że te informacje są jawne i upublicznione – a jednak ktoś zdecydował się napisać nieprawdę. Szkoda, że dziennikarze GW nie mają również pojęcia, kim jest producent wykonawczy. A jesteśmy jedyną firmą lubelską, która dysponuje profesjonalnym sprzętem filmowym, więc nikt inny poza nami nie może takiego sprzętu wynająć. Nie oznacza to, że producent wykonawczy ma cokolwiek wspólnego z produkcją filmu – tak komentuje publikację Leszek Bodzak.

- Artykuł wskazuje również na korzyści, jakie miałby odnosić pan Grzegorz Linkowski. Tymczasem chociażby przy realizacji filmu „Strażnik poranka” to firma „Linkart” zapłaciła „Aurum Film”. To kolejne kłamstwo. Linkowski za wynajęcie sprzętu zapłacił, a nie czerpał korzyści – dodał Bodzak.

Nawet jeśli ukażą się przeprosiny i sprostowanie, to kto zwróci na to uwagę? Na zamieszanie i aferę jak najbardziej. Szkoda, że artykuł ukazał się w czasie, gdy trwa euforia wokół „Carte blanche”. Autorzy tekstu chcieli być w centrum uwagi. Ale tak się nie stanie. Bo w tym centrum jest dobry film i Lublin, i prawdziwa historia człowieka, który stał się bohaterem tysięcy Polaków.

Mieszkańcy Lublina niewiele sobie zrobią z treści artykułu, bo stali się bardziej krytyczni wobec podobnego stylu uprawiania dziennikarstwa. Zamiast czytać publikacje zrodzone z frustracji – pewnie pójdą w weekend do kina. W poniedziałek „Carte blanche” pobije pewnie kolejny rekord, a o artykule na poziomie brukowym nikt już nie będzie pamiętał.

 

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..