Przedstawiciel protestujących rolników odczytał przed Lubelskim Urzędem Wojewódzkim w Lublinie petycję skierowaną do premier Ewy Kopacz, która zawiera 8 postulatów. Z rolnikami spotkał się wojewoda lubelski. Ale ci nie chcieli z nim rozmawiać.
W akcję protestacyjną zaangażował się senator Jerzy Chróścikowski. Przedstawiciel protestujących rolników publicznie odczytał przed Lubelskim Urzędem Wojewódzkim w Lublinie petycję skierowaną do premier Ewy Kopacz, która zawiera 8 głównych punktów. Rolnicy domagają się w petycji m.in.: wprowadzenia rozwiązań prawnych, które zahamowałyby masową wyprzedaż ziemi po 2016 r., przyjęcia ustawy o sprzedaży bezpośredniej, wsparcia w postaci rekompensat za utracone dochody dla producentów bydła opasowego, którzy ucierpieli na skutek embarga ze strony Rosji, podjęcia interwencji w celu przywrócenia eksportu polskiej wieprzowiny na rynki wschodnie, podjęcia działań blokujących spadek cen mleka w skupach i odejście od kar za przekroczenie kwot produkcji mleka oraz ochrony polskiego rynku zbóż i jabłek.
- Protest jest rzeczą złożoną, gdyż od wielu miesięcy domagamy się spotkania ze stroną rządową i wprowadzenia rozwiązań systemowych, które by ustabilizowały załamane rynki. A ceny nadal spadają - powiedział senator Jerzy Chróścikowski. - Decyzja rady krajowej mówi o protestach ostrzegawczych w regionach. Jeśli nie będzie rozmów i konkretnych rozwiązań, to będziemy musieli doprowadzić do protestu krajowego - dodał senator.
Następnie protestujący udali się do gabinetu Wojciecha Wilka, wojewody lubelskiego. Zostali przez wojewodę przyjęci. Wilk zaproponował rozmowy przy stole przedstawicielom protestujących. Jednak rozmów odmówił senator Jerzy Chróścikowski, twierdząc, że wojewoda nie ma wpływu na politykę pani Kopacz. Wojewoda wyraźnie zdziwiony brakiem chęci rozmów ze strony przedstawicieli NSZZ IR zapewnił, że przygotowaną przez nich petycję przedstawi premier Kopacz.
- Nie pamiętam jeszcze takiego czasu, żeby w rolnictwie było tak, jakby rolnicy oczekiwali - powiedział do dziennikarzy Marian Starownik, wicewojewoda lubelski. - Sytuacja spowodowana wydarzeniami na Wschodzie tu, na Lubelszczyźnie, ma szczególne odbicie, bo to myśmy byli głównym eksporterem jeśli chodzi o warzywa i owoce do Rosji. Natomiast nie możemy przesadzać, że rząd nie robi nic, żeby te sytuacje uspokoić. Trwają rozmowy w Ministerstwie Rolnictwa, dlatego mam nadzieję, że wprowadzone zostaną pozytywne zmiany. Zwłaszcza w kwestii kar za kwoty mleczne - dodał wicewojewoda lubelski. - Poszukujemy także alternatywnych rynków dla sprzedaży polskich jabłek, bo Rosja szybko nie zmieni swojego stanowiska. A jeśli chodzi o zboże sprowadzane z Ukrainy należy pamiętać, że zaczynamy ten kraj traktować jako inspirujący do Unii Europejskiej. Podjęto w Brukseli decyzję, że cła, które obowiązywały na Ukrainie, zostały zniesione, by pomóc temu krajowi. Trudno powiedzieć, czy to się dzieje kosztem tylko Polski. Nie byłbym do końca przekonany, że to jest tylko nasza strata, bo to dotyka też prawdopodobnie Czechów i Węgrów - podsumował M. Starownik.
Rozporządzenie KE obniżające cło na wiele towarów z Ukrainy weszło w życie 25 kwietnia 2014 r. Rolnicy zapowiadają dalsze protesty.
Gdy zakończył się oficjalny protest do pozostałej grupy rolników, przemówił Marian Kowalski, kandydat Ruchu Narodowego na prezydenta RP. Padły słowa o polskim, rolniczym getcie oraz wiele innych odważnych stwierdzeń. - Byłem na schodach Lubelskiego Urzędu Wojewódzkiego w Lublinie także wtedy, gdy Polska wchodziła do Unii Europejskiej. Ostrzegałem wówczas rolników, że w strukturach unijnych będą z czapką w garści chodzić po prośbie do nowych panów. Tak też się stało. Na mówieniu prawdy nie zrobiłem kariery politycznej, ale ostrzegam moich rodaków przed popełnianiem błędów. Jesteśmy pozbawiani swoich możliwości produkcyjnych. Musimy uwolnić naszą gospodarkę na rynku wewnętrznym i ochronić ją przed nieuczciwą konkurencją z zewnątrz - powiedział M. Kowalski.