Ludowy artysta. – Jeden z żołnierzy niemieckich ze łzami w oczach mówił do nas po kryjomu przed kolegami po polsku: „my już z Rosji nie wrócimy”. Po ich odejściu miał zamieszkać u nas w domu folksdojcz z żoną. To była gehenna. Wydał moją siostrę, którą wywieziono na roboty do Rzeszy – opowiada Wacław Kowalik z Końskowoli.
Wacław Kowalik, mieszkaniec Końskowoli – miejscowości, która swoimi zabytkami wpisuje się w szlak architektury, zwany renesansem lubelskim – buduje miniatury domów, wiosek i kościołów, mimo że od lat zmaga się z chorobą Parkinsona. Kiedy tworzy swoje dzieła, nie trzęsą mu się ręce. A kościoły i kapliczki buduje z wdzięczności – bo wiele w życiu przeszedł, a Bóg nigdy go nie opuszczał.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.