Reklama

    Nowy numer 13/2023 Archiwum

Razem przy ołtarzu i na boisku

Nie grają w żadnych klubach, nie mają też profesjonalnego trenera. W archidiecezji pokonali jednak wielu, wydawałoby się, mocniejszych od siebie.

Zakrzówek, niewielka miejscowość 50 km od Lublina. Na razie bliżej nieznana, ale to prawdopodobnie tylko kwestia czasu. Już wkrótce może się stać wylęgarnią piłkarskich talentów. Dwie drużyny należące do Liturgicznej Służby Ołtarza z wiejskiej parafii św. Mikołaja pokonały w ostatnim czasie w zmaganiach archidiecezjalnych w piłkę nożną halową kilkunastu przeciwników. – Byli bez wątpienia silni – mówi o przeciwnikach Sebastian Janicki, kapitan zwycięskiej drużyny w kategorii lektorów młodszych. – To często młodzi piłkarze, którzy trenują w profesjonalnych klubach. To my jednak wygraliśmy. Byliśmy najlepsi. Nawet chyba arcybiskup się zdziwił – śmieje się chłopak. – Zwłaszcza że w finale graliśmy z drużyną z Łęcznej – dodaje.

Towar deficytowy?

Na co dzień uczą się w gimnazjum i w szkole podstawowej w Zakrzówku. Od przeszło pięciu lat co tydzień w soboty spotykają się w kościele. Aktualnie pod okiem ks. Kamila Jóźwiaka. – Mamy 35 ministrantów wraz z kandydatami i 15 lektorów. To naprawdę sporo – podkreśla. – Nie ukrywam, że duża zasługa w tym moich poprzedników. W Zakrzówku jestem od dwóch lat, ale także staram się, by oprawa liturgiczna w naszym kościele była na jak najwyższym poziomie. Chłopcy przez godzinę, najpierw młodsi, później starsi, ćwiczą każdy element w liturgii. – Chodzi o to, by nie było takiej sytuacji, że jeden ministrant przeznaczony jest do jednej funkcji, ale by każdy znał wszystkie. Lektorzy mają spotkania, na których uczą się, jak kiedyś wyglądała liturgia, oraz poznają mszał. – Gdyby mi jakiś czas temu ktoś powiedział, że będę potrafił obsługiwać mszał, to na pewno bym nie uwierzył – śmieje się Sebastian – Teraz to dla mnie żadna sztuka – chwali się chłopak. Choć wielu z nich osiągnęło wiek przez niektórych nazywany „głupim”, ks. Kamil nie narzeka na zachowanie swoich podopiecznych. – To bardzo fajni chłopcy. Mają naprawdę poukładane w głowach i zawsze mogę na nich liczyć. Nawet jeśli chodzi o koszenie trawy – zaznacza wikariusz. Zarówno lektorzy, jak i ministranci podkreślają, że nie wstydzą się tego, że chodzą do kościoła, że służą przy ołtarzu. – My jesteśmy z tego dumni – podkreślają chłopcy. – Tak miło jest usłyszeć, gdy podczas lekcji nauczyciel wtrąci nagle: „Bardzo ładnie ostatnio w kościele czytałeś” – dodaje Sebastian. Co sobota po zbiórkach ministranckich, całą ekipą, starsi i młodsi, razem z księdzem Kamilem udają się do pobliskiej sali gimnastycznej, by grać w piłkę. – Oni nie mają trenera z prawdziwego zdarzenia – mówi ks. Kamil. – Ja też nim nie jestem, pilnuję jedynie tzw. porządku i staram się, by zawsze choć przez chwilę młodsi mogli zagrać ze starszymi. Chyba w tym tkwi sekret zdobycia także przez ministrantów z Zakrzówka zwycięskiego pucharu w kategorii najmłodszych uczestników turnieju. – Wygraliśmy z drużyną z Fajsławic – mówi Kacper, który ministrantem jest od dwóch lat. – Naprawdę bardzo się cieszyliśmy. Aktualnie ks. Kamil marzy, by udało mu się w tym roku zdobyć nowe stroje dla chłopaków. – Te, w których teraz grają, zrobiły się już zwyczajnie za małe – wzdycha.

Po pierwsze przyjaźń

Starsi chłopcy oprócz zdobytego ogromnego pucharu i medali zostali także indywidualnie docenieni przez organizatorów mistrzostw. Sebastian został uznany za najlepszego piłkarza turnieju, a jego kolega Wojtek Kot zdobył statuetkę najlepszego bramkarza. – To dla nas wielkie wyróżnienie – podkreślają chłopcy, którzy nie ukrywają, że marzą o piłkarskiej karierze. Trzech z nich po wygranym meczu otrzymało propozycję przyjeżdżania na treningi do Lublina i grania w kadrze wojewódzkiej. Choć na nadmiar czasu narzekać nie będą, zaznaczają, że nie zamierzają rezygnować ze swojej posługi w kościele. – Zawsze znajdzie się czas, by dotrzeć na sobotnie zbiórki. Przecież co tydzień jesteśmy w niedzielę w kościele, więc jak moglibyśmy nie przyjść służyć – dziwią się zgodnie. Piłkarze, zarówno młodsi, jak i starsi, za podstawę sukcesu uważają przede wszystkim zgranie zespołu. – Jesteśmy przyjaciółmi. U nas w drużynie jeden za wszystkich, wszyscy za jednego – informuje kapitan. Nie bez znaczenia na pewno jest szkoła, w której uczą się młodzi piłkarze. – Nasi nauczyciele wychowania fizycznego pozwalają nam grać w piłkę i kibicują naszym zmaganiom – podkreślają zawodnicy. Już wkrótce przed nimi kolejne zmagania. – Bierzemy udział w turnieju Coca Coli. To, co prawda, turniej międzyszkolny, ale w naszej drużynie trzy czwarte zawodników to lektorzy – śmieją się chłopcy. – W zeszłym roku nie udało nam się wygrać. Może tym razem będzie lepiej.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Reklama

Zapisane na później

Pobieranie listy