"Biada mi, jeśli nie głosiłbym Ewangelii" te słowa wzięli sobie bardzo do serca członkowie neokatechumenatu i kolejny raz wyszli na ulice wielu miejscowości na całym świecie, by przypadkowo spotkanym ludziom głosić Dobrą Nowinę.
Spotykają się w niedzielne popołudnie w miejscach uczęszczanych przez wielu ludzi. To okolice placów zabaw, terenów spacerowych, czy place w środku osiedli. Przynoszą krzyż, pulpit z Pismem Świętym, stają obok siebie, śpiewają pobożne pieśni z wielką mocą i chwalą Pana tańcem. Głoszą Dobrą Nowinę, że Jezus cię kocha mimo największych świństw, jakie zdarzyło ci się zrobić w życiu. Dzielą się też własnym doświadczeniem spotkania Boga. Tak będzie jeszcze przez dwie kolejne niedzielne, kiedy to trwać będzie ewangelizacja na ulicach Lublina.
Jednym z kilku miejsc w mieście jest plac obok placu zabaw i poczty przy ulicy Leonarda oraz spacerowy wąwóz na Czubach w rejonie ulicy Bursztynowej.
- Jestem bardzo zaszczycony, że Pan Bóg mnie powołał do ewangelizacji, choć wiem, że się do tego nie nadaje, że na pewno na moje miejsce znalazłoby się 100 lepszych. Jednak Pan Bóg chce żebym to ja mówił o Nim. Doświadczyłem Boga jako dobrego ojca. Jako młody chłopak byłem ateistą. Robiłem nawet debaty wśród kolegów, na których bluźniłem przeciw Kościołowi i odciągałem ich od wiary. Powielałem wzory mojego ojca, który też był ateistą. Pan Bóg jednak zlitował się zarówno nad moim tatą, jak i nade mną i pokazał, że się we wszystkim myliliśmy. Uświadomiłem sobie, że byłem biedaczkiem oszukanym przez demona totalnie. Bóg się zlitował i wprowadził mnie do Kościoła przez Nową Ewangelizację. Tu doświadczyłem jaki Pan Bóg jest wyrozumiały i jakie siły i środki angażuje żeby mi pomagać. Zaczęła się we mnie rodzić wielka wdzięczność. Nie mogę o tym nie mówić, bo wiem, że wielu ludzi żyje oszukanych przez demona jak ja kiedyś. Jeśli całe nasze działania, wielkiej grupy ludzi, pomogą jednej osobie osiągnąć niebo, to już warto wkładać cały swój trud i wysiłek. Tym sposobem nasze działania przenoszą się w wieczność. Uważam, że nie ma w życiu nic ważniejszego niż ewangelizować. To misja, która ma kontynuację w niebie – dawał świadectwo Tomasz.
Ludzie przechodzący obok słuchają. Jedni się zatrzymują w pobliżu, inni stają z dala lub mijają grupę ewangelizatorów. - Nikogo nie przymuszamy, by się zatrzymał i z nami porozmawiał. Ludzie słysząc, że śpiewamy i mówimy o Bogu chcą słuchać lub nie. Z naszego doświadczenia wynika jednak, że nawet ci, którzy mijają nas obojętnie czasem wracają, bo przez przypadek do ich serca wpadło jakieś słowo, które nie daje im spokoju. Jest ziarenkiem, które kiełkuje i rośnie - mówią ludzie ze wspólnot neokatechumenalnych.
Kolejne spotkania odbędą się w dwie najbliższe niedziele o godz. 15.00