Armine Ożga-Margaryan przyjechała do Polski jako 11-letnia dziewczynka. Dla jej rodziny decyzja o opuszczeniu Armenii była jedną z najtrudniejszych w życiu.
WArmenii żyło się ciężko. Kraj targany wojnami, biedą, brakiem perspektyw przerażał młodych ludzi. Rodzice Armine pracowali, więc jej rodzina nie była w najgorszej sytuacji. Mama była krawcową w teatrze, a ojciec kierownikiem scenografii w operze w stolicy kraju Erywaniu. – Moi rodzice czekali na pracownicze mieszkanie przez wiele lat. To było ich wielkie marzenie, by nasza rodzina miała własny kąt. Kiedy w latach 80. XX wieku mama była pierwsza na liście oczekujących, Armenię dotknęło trzęsienie ziemi. Było wiele zniszczeń. Wszystkie budowane mieszkania, które ocalały, poszły dla tych, którzy stracili dach nad głową. My nie straciliśmy. Potem upadł komunizm i mieszkanie trzeba było zwyczajnie kupić. Rodzice zbierali pieniądze, znaleźli mieszkanie, wpłacili zaliczkę. Wtedy przyszła denominacja pieniądza i utrata jego wartości. Ludzie, którzy sprzedawali mieszkanie, wycofali się. Oddali rodzicom zaliczkę, ale ona była już bez wartości. Tak było ze wszystkim. Nagle za pieniądze, które się zarabiało, nie można było nic kupić. Zaczęła się jeszcze gorsza bieda. To zmusiło rodziców do szukania jakiegoś rozwiązania. Za namową ciotki, która jeździła na handel do Polski, postanowili wspólnie wyjechać – opowiada Armine.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.