– Gdy podjąłem decyzję o wstąpieniu do seminarium, musiałem pozamykać moje poprzednie sprawy. Rozwiązałem kontrakt z potentatem motoryzacyjnym, oskarżono mnie nawet o to, że chcę przejść do konkurencji – opowiada kleryk Konrad Imieliński.
Podstawowe informacje na temat seminarium czerpałem od kleryków, którzy przyjeżdżali na zbiórki do mojej parafii. Opowiadali o studiach, o teologii i filozofii i o tym, że trzeba pracować fizycznie. Wyjaśniali sens i potrzebę modlitwy oraz wspólnoty. Dla mnie ważne było to, że można rozwijać się w wybranej przez siebie dziedzinie, grać w piłkę i uprawiać, sport będąc klerykiem. Jednak najbardziej przekonywały mnie ich autentyczny uśmiech i prawdziwa radość. Istotnie, wstępując do seminarium duchownego, człowiek nie jest w stanie pomyśleć, jak wiele szans rozwoju czeka na niego przez tych sześć lat studiów i formacji duchowej. Zyskuje się wiele, i mistrzów i przyjaciół, wiedzę i doświadczenie – po święceniach trzeba to bogactwo umiejętnie przekazać innym.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.