„Wstawaj, Renia, ubieraj dzieci, Niemcy są we wsi”. Potem był ogień, świszczące kule i wieś przestała istnieć.
Wieś Sochy, 80 km od Lublina, 20 od Zamościa, licząca 88 domów. Z każdej strony otoczona pagórkami tworzącymi bajeczny krajobraz. O świcie 1 czerwca 1943 r. zboczami ze wzgórz zeszli Niemcy. Wszystkie zabudowania i wszystkie podwórka mieli jak na dłoni. Strzelali z karabinów maszynowych do uciekających ludzi, a kulami zapalającymi w domy. Gdy już znaleźli się na dole, dobijali mieszkańców i podpalali to, co zostało. Potem nadleciało dziewięć samolotów, które dokończyły dzieła. W domu Ferenców panowała cisza. Mieszkańców obudził jakiś niezwykły lęk. Co chwila słychać było dziwne trzaski. Kiedy matka z ojcem wyjrzeli przez okno, zobaczyli ogień we wsi i Niemców. Teresa Ferenc, zwana przez rodziców Renią, miała wtedy 9 lat. Mama podeszła do jej łóżka i powiedziała: „Wstawaj, Renia, ubieraj dzieci, Niemcy są we wsi”. To były ostatnie słowa w normalnym świecie. Niedługo potem ten świat przestał istnieć.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.