Bywał tu Henryk Sienkiewicz, a Bolesław Prus i Stefan Żeromski właściwie uznawani byli bardziej za domowników niż gości.
Uzdrowisko Nałęczów od lat jest ambasadorem Lubel- szczyzny. Dziś pewnie już niewielu pobyt w uzdrowisku kojarzy się ze spacerami z dzbanuszkiem wody zdrojowej w ręku. Taki obraz kuracjusza był domeną XIX i XX jeszcze wieku. Współcześni kuracjusze wodę pijają najczęściej w butelkach, a do Nałęczowa przyjeżdżają, by skorzystać ze specyficznego mikroklimatu połączonego z zabiegami lekarskimi. I choć nadal spacerują, to jednak spacer jest tylko częścią terapii, po którą przyjeżdżają do uzdrowiska na Lubelszczyźnie. – Przyjazdy do Nałęczowa to taka rodzinna tradycja – mówi pani Urszula, która właśnie przymierza się do przejażdżki po parku zdrojowym melexem. – Przyjeżdżali tu mój ojciec, ciotka i starszy brat. Teraz ja od kilku lat odwiedzam to miejsce regularnie. Powiem pani, kto raz tu przyjedzie, będzie wracał zawsze. Wiem, co mówię – przekonuje poważnie starsza pani.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.