W Schronisku dla Bezdomnych Zwierząt w Lublinie najwięcej jest psów i kotów. Mieszka tam również legwan zielony i czterdziesto kilogramowy pyton tygrysi, który przed laty był prezentem dla dziecka z okazji komunii.
Wakacje dla wielu to czas radosnego odpoczynku, oderwania od codziennych obowiązków oraz intensywnej pracy. Dla wielu zwierząt domowych wakacje niestety stają się czasem porzucenia.
Na głównym korytarzu można spotkać młodych wolontariuszy, osoby, które właśnie przyniosły karmę by wspomóc zwierzęta i tych, którzy chcą adoptować wybranego przez siebie pupila. Wśród osób z wrażliwym sercem znalazły się Grażyna i Sylwia z Kraśnika Fabrycznego. - Piesek, którego zabrałyśmy do domu miał kilka miesięcy. Do tej pory boi się dzieci i psów. Pierwszy właściciel porzucił kundelka przy drodze. Przygarnęłyśmy go bo nie wyobrażam sobie domu bez zwierząt – tłumaczą.
– To jest dom przejściowy dla naszych podopiecznych. Każdego miesiąca ludzie adoptują ok. 80 psów i 40 kotów. Najmniej do adopcji trafia zwierząt egzotycznych, bo wymagają większego zaangażowania. Jednak pustych miejsc nigdy ma. Miesiąc w miesiąc przyjmujemy porzucone zwierzęta – mówi Bożena Kiedrowska, dyrektor placówki.
Wśród zwierząt, które trafiają do schroniska znalazł się legwan zielony, agama brodata, wąż mleczny i pyton tygrysi. Legwana porzuciła osoba znana w całej Polsce, tylko dlatego, że zwierzę zachorowało, a leczenie kosztowało więcej niż zakup nowego.
– Niestety tak się dzieje, że ludzie w sposób nieprzemyślany dokonują zakupu zwierząt egzotycznych, a prawo na to pozwala. Dlatego w pierwszym lepszym sklepie zoologicznym można kupić węża, jaszczurki czy jadowite pająki – tłumaczy Bartłomiej Gorzkowski, opiekun terrarium na terenie schroniska. – Zdarza się, ze dzieci bez wiedzy rodziców zamawiają węże lub inne jadowite zwierzęta. Mieliśmy przypadek, że chłopiec trzymał takiego węża w pudełku pod łóżkiem. Na jad tego węża nie ma ratunku w naszym kraju – tłumaczy.
W innym przypadku ukąszony nieodpowiedzialny właściciel musiał przejść skomplikowaną operacje przeszczepu wątroby.
Pan Bartłomiej często wzywany jest przez policję lub straż miejską by schwytać porzuconego gada. Pająki ptaszniki chwytał na klatkach schodowych, ogromnego pytona w parku w centrum Lublina, a agamę brodatą znalazł dzięki kloszardowi w zawiązanym worku na śmietniku pod blokiem.
– Ludzie są bardzo nieodpowiedzialni. Kupują egzotyczne zwierzęta nawet dzieciom w prezencie, czasami by się pochwalić znajomym, a kiedy gad urośnie to stanowi problem i bywa wyrzucany.
– Kiedyś przyszła kobieta i chciała adoptować żółwia bo nie zdążyła kupić prezentu dla synka. Twierdziła, że żółw to najlepsze zwierzę bo nie trzeba go karmić – doznałem szoku – opowiada Bartłomiej.
Aktualnie dużym problemem dla Lublina zdaniem eksperta jest plaga żółwi ozdobnych, które bardzo szybko rosną i są w stanie przetrwać zimę w naszym klimacie. Wypierają z żerowisk naszego rodzimego żółwia błotnego, zjadają wielkie ilości ikry i skrzeku, a najgorsze jest to, że przenoszą wiele chorób i wirusów, które wcześniej nie występowały w naszym ekosystemie. Jest to również zagrożenie dla człowieka.
– Szacuje się, że w samym Zalewie Zęborzyckim żyje ok. 1 tys. takich żółwi. Dlatego prosimy, aby nie wyrzucać tych zwierząt do rzek i stawów – apeluje Gorzkowski.
W celu edukacji powstała Fundacja Epicrates, która prowadzi działalność dydaktyczną już na poziomie szkolnym. Wszystkie chętne placówki i organizacje mogą się kontaktować z organizacją w celu przeprowadzenia zajęć edukacyjnych z zakresu troski o zwierzęta.