Nowy Numer 16/2024 Archiwum

Małżeńska reaktywacja

Ona towarzyska, chętna do spotkań ze znajomymi, otwarta na ludzi. Do tego trochę bałaganiara. On samotnik, raczej zamknięty na gości, do tego pedantycznie dbający o porządek. Czy ich małżeństwo przetrwałoby, gdyby nie spotkali ks. Blachnickiego? Nie wiadomo. Na szczęście Domowy Kościół dał im nową jakość bycia ze sobą.

Elżbieta Ogrodnik dzieli swoje małżeństwo na dwa okresy. Pierwszy bez Domowego Kościoła i drugi po wejściu do wspólnoty. – Byliśmy przeciętnym polskim małżeństwem. Oboje wierzący, chodziliśmy całą rodziną na Msze św. w niedziele, czasem nawet wspólnie się modliliśmy. Na co dzień każde z nas zajmowało się swoimi obowiązkami i na swój sposób było egoistą, czyli dążyło do przeforsowania tego, co mu odpowiada. Wychowywaliśmy dwie córki i niczym szczególnym nie różniliśmy się od tysięcy podobnych nam rodzin – opowiada. Z mężem Stefanem różnili się jednak bardzo. Nieraz prowadziło to do konfliktów. – Z perspektywy lat uważam, że był to najtrudniejszy etap naszego małżeństwa, ale nie wiedzieliśmy co zrobić, by było nam lepiej. Odpowiedź przyszła dopiero wtedy, gdy któregoś razu zadzwonił telefon i dostaliśmy zaproszenie na niedzielne popołudnie do jednego z domów na Sławinku – wspomina.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy