Kiedy grupa siedmiu mężczyzn wjeżdżała konno z „Beliną” na czele do Lublina, z którego wycofywali się Rosjanie, nikt nie przypuszczał, że rozpocznie to okres przemian niepodległościowych. Ożyły kawiarnie i teatry, zakładano nowe szkoły.
Był upalny lipiec 1915 r. Mieszkańcy Lublina żyli z dnia na dzień. Jedni robili zakupy, inni przy stolikach kawiarnianych czytali najnowsze wiadomości w lubelskich gazetach. W teatrze wystawiano „Wesołą wdówkę”. Jeszcze inni przygotowywali się powoli do żniw.
Jednak lada dzień miało nastąpić coś, czego nawet w najśmielszych marzeniach się nie spodziewano. Trwające walki na frontach I wojny światowej przynosiły niespodziewany wynik. Austriacy oraz legiony pod dowództwem Piłsudskiego – zbliżały się od południa do Lublina.
Defensywa wojsk rosyjskich smuciła tę część mieszkańców Lublina, którzy wierzyli w niezależność Polski pod skrzydłami Rosji. Mikołaj Mikołajewicz w odezwie zapowiadał, że pod berłem carów odrodzi się Polska w wolności języka i samorządu. Dlatego w odpowiedzi na odezwę głównodowodzącego wojsk wschodniego zaborcy - w Puławach i Chełmie ogłoszono mobilizację do armii rosyjskiej.
Austriacy pozwolili natomiast na stworzenie polskiego legionu, co stanowiło kolejny element nadziei na niepodległość. To właśnie ułani przełamali opór nad rzeką Wyżnicą. 12 lipca 1915 r. do Urzędowa wjechali pierwsi ułani „Beliny”, którzy poprzedzali Piłsudskiego.
Tydzień później legioniści ruszyli w kierunku Lublina. Rosjanom nie pomagały nowe linie okopów. Przegrali kolejna bitwę, tym razem pod Wilkołazem. Z Lublina zaczęli się ewakuować specjalnymi transportami na Wschód carscy czynownicy i moskalofile.
Widok na centrum Lublina z wieży kościoła pw. Nawrócenia św. Pawła ks. Rafał Pastwa /Foto Gość Jeszcze wieczorem 29 lipca 1915 r. na ulicach Lublina, w kawiarniach i restauracjach pełno było Moskali. O świcie następnego dnia seria wybuchów zbudziła mieszkańców. Wycofujące się wojska carskie niszczyły słupy telefoniczne na ul. Królewskiej i Krakowskie Przedmieście. Płonęły koszary i poczta. Wysadzano mosty i budynki kolejowe. Potem wszystko ucichło.
Około drugiej po południu, na Krakowskim Przedmieściu od strony ul. Lipowej ukazało się kilku jeźdźców. Był to pułkownik „Belina” i jego ułani. Kierowali się w kierunku Bramy Krakowskiej. Mieli białe orły na ułańskich czapkach. Wprawiło to w radość mieszkańców Lublina. Po pewnym czasie do miasta wjechały większe oddziały polskich żołnierzy.
Powołano w tym czasie Komitet Zjednoczonych Organizacji Niepodległościowych, który ogłosił odezwę. Przestrzegano w niej społeczeństwo przed zbytnią radością spowodowaną przybyciem polskich żołnierzy, z drugiej zaś strony przedstawiono władzom austriackim niepodległościowe żądania. By sen o niepodległości mógł się spełnić, Polacy musieli walczyć jeszcze ponad trzy lata. Jeszcze tego samego dnia polscy legioniści stoczyli krwawa bitwę pod Jastkowem koło Lublina.
Odważne i pełne nadziei powitanie ułanów Beliny rozpoczęło w Lublinie proces jawnych manifestacji niepodległościowych. Lublin stał się stolicą części Królestwa zajętego przez Austriaków i drugim po Warszawie centrum politycznym Kongresówki.
Bezpośrednio po wejściu „Beliniaków” do Lublina powołano samorząd, powstała tez Rada Szkolna Ziemi Lubelskiej, która zaczęła organizować sieć polskich szkół. Pod koniec okupacji austriackiej rozpoczęto prace zmierzające do powstania Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego.
Nie było też przypadkiem, że właśnie w Lublinie, w nocy z 6 na 7 listopada 1918 r. powstał po latach niewoli niezależny od władz okupacyjnych Tymczasowy Rząd Ludowy Republiki Polskiej.
Józef Zięba, autor książki o wjeździe Beliniaków do Lublina ks. Rafał Pastwa /Foto Gość Władysław Zygmunt Prażmowski-Belina urodził się w 1888 r. Pułkownik i legionista. Był twórcą kwalerii legionowej, organizatorem i dowódcą 1. pułku ułanów.
W latach 1929-1933 pełnił urząd prezydenta Krakowa, w latach 1933-1937 był wojewodą lwowski. Zmarł na atak serca w Wenecji w 1938 r. Był kawalerem Orderu Virtuti Millitari.
O wydarzeniach z 30 lipca 1915 r. w Lublinie pisze Józef Zięba, w książeczce zatytułowanej „Kiedy pan Belina na karkach Moskali wjechał do Lublina”.
Publikację nakładem wydawnictwa Polihymnia wydano dla upamiętnienia setnej rocznicy wjazdu ułanów Beliny do Lublina i wyzwolenia miasta spod rosyjskiej niewoli.