Rekolekcje oazowe. Postanowili 15 dni wakacji spędzić na rekolekcjach. Większość nie spodziewała się, że te dwa tygodnie zmienią ich życie, a jednak tak się stało.
Duch Święty działa! To, co stało się w ciągu rekolekcji, większość uczestników śmiało określa mianem cudu. – Nie spodziewaliśmy się takich rzeczy. Oaza to miał być miły sposób na wakacje w dobrym towarzystwie w przystępnej cenie. Tymczasem Pan Bóg zafundował nam jazdę bez trzymanki! – podkreślają uczestnicy oaz, którzy w Świdniku spotkali się na Dniu Wspólnoty. – My młodzi mamy różne problemy. Czasami ich nie widać, ale wielu z nas płacze do poduszki, bo czuje się gorszym, bo w rodzinie są kłopoty, bo brakuje nam miłości. Długo można wymieniać wszystkie nasze bolączki. Nikt nie spodziewał się raczej, że oaza może tak bardzo zmienić serce człowieka. Nie wiadomo, kiedy słowo Boże trafia prosto do serca, przeszywa je niczym strzała. Czasem jest tak, że padamy bez sił i mówimy w pokorze: „Boże, rób, co chcesz, tylko mnie uratuj”, innym razem doświadczamy takiej eksplozji radości, że nie można powstrzymać głośnego śmiechu. W każdej tej sytuacji Bóg jest tak blisko, że wydaje mi się, że mogę Go dotknąć – daje świadectwo Dominika.
Długie spodnie w upał
Wszyscy są zgodni co do tego, że kto raz przeżył rekolekcje oazowe, już na zawsze inaczej patrzy na Pana Boga i zupełnie inaczej podchodzi do wiary. – To nie regułki wkuwane na katechezie, czy pouczenia dawane nam przez starszych, choć jedne i drugie są cenne. Wiara to doświadczenie spotkania z Bogiem. Nagle znika lęk, tego, co było straszne, nie muszę już nieść w samotności, w sercu powstaje pewność, że jestem umiłowanym dzieckiem Bożym. To dopiero jazda – mówi Karol. Tegoroczne rekolekcje były dla niego doświadczeniem szczególnym. Przeżywał III stopień oazy, czyli ma za sobą doświadczenie już kilku wyjazdów rekolekcyjnych i formacji w Ruchu Światło–Życie. – Trzeci stopień to specyficzne rekolekcje, kiedy to nie koncentruje się tylko i wyłącznie na osobistym przeżywaniu różnych tematów, ale poznaje się bogactwo Kościoła przez odwiedzanie różnych świątyń, wspólnot zakonnych i stowarzyszeń. To bardzo intensywny czas. Tak się złożyło, że kiedy odwiedzaliśmy lubelskie kościoły, był straszliwy upał. A wiadomo, że jak idziesz do kościoła, to nie ubierzesz się jak na plażę. Wciskałem się więc co rano w długie spodnie, a pot przez cały dzień lał mi się po plecach. Myślałem sobie, że to najgorsze rekolekcje. Wracaliśmy po południu do naszego ośrodka i zaczynał się czas uwielbienia, wspólnej modlitwy, ale i ciszy na osobiste spotkanie z Bogiem. Mijały dni, a ja odkrywałem, że Kościół mnie zachwyca. Im więcej wspólnot poznaliśmy, ich charyzmatów, dzieł i pomysłów na przyszłość, tym bardziej docierało do mnie, jak Kościół intensywnie żyje. Na co dzień tego nie widać, gdyż zazwyczaj koncentrujemy się na jednej parafii, ale na rekolekcjach otworzyły mi się oczy. Nie żałowałem już tych długich spodni w upał, ale z niecierpliwością czekałem na to, co dany dzień przyniesie. Do tego wieczorna modlitwa uwielbienia, gdy wszyscy razem wołaliśmy: „Przyjdź, Duchu Święty!”. I On przychodził! Czuliśmy się tak bardzo kochani. Chcemy teraz dzielić się tą radością.
Jak pierwsi chrześcijanie
Oazowe rekolekcje wakacyjne to pewnego rodzaju fenomen. – Jeszcze jakiś czas temu powiedziałbym, że o popularności oaz decydowała przystępna cena. Dziś wiele osób stać na drogi, atrakcyjny wyjazd gdzieś do znakomitych kurortów, a jednak duża część ludzi wybiera zdecydowanie skromniejsze warunki, ale za to blisko Pana Boga. Ludzie tęsknią za bliską relacją z Jezusem i z drugim człowiekiem. Rekolekcje to dają. Rodzi się poczucie wspólnoty, wzajemnej akceptacji, nawiązują się przyjaźnie. Przebywanie w grupie osób, które żyją podobnymi wartościami i wyznają takie same zasady, dodaje też odwagi w wierze – mówi ks. Piotr Drozd, moderator Ruchu Światło–Życie archidiecezji lubelskiej. W świecie, który często wyśmiewa Kościół i Pana Boga, można czuć się opuszczonym. Rekolekcje pokazują jednak, że całkiem sporo ludzi żyje wiarą. – To nas umacnia i daje odwagę w życiu codziennym do świadczenia o Jezusie – mówią oazowicze. Przez 15 dni rekolekcji rodzi się wspólnota życia, tak jak w pierwszych wiekach chrześcijaństwa. O takich wspólnotach można powiedzieć: „Patrzcie, jak oni się miłują”. I rzeczywiście tak jest. Relacje rekolekcyjne przenoszą się w codzienne życie, ludzie mogą na siebie liczyć w najróżniejszych sytuacjach. – To moim zdaniem pociąga zarówno dzieci, młodzież, jak i rodziny do przeżywania rekolekcji. W naszej diecezji od kilku lat mamy systematyczny wzrost liczby wyjazdów na oazy – podkreśla ks. Piotr. Tylko w naszej diecezji w tegorocznych oazach wakacyjnych, w trzech turnusach, uczestniczy prawie 400 osób (dzieci, młodzieży i dorosłych) oraz ponad 100 rodzin. Tegoroczne rekolekcje i cały rok pracy w Ruchu Światło–Życie odbywa się pod hasłem „W mocy Ducha Świętego”.
Złamane serce
O mocy Ducha Świętego w świadectwie mówiła też 16-letnia Agnieszka. W jej życiu bardzo trudnym doświadczeniem była śmierć brata ciotecznego. Młody chłopak zmarł po ciężkiej chorobie. – Byliśmy ze sobą bardzo związani. Nasze rodziny często się spotykały, dużo rozmawialiśmy, spędzaliśmy razem czas. Kiedy więc śmiertelna choroba dotknęła tak młodego człowieka, nie mogłam się z tym pogodzić. Myślałam sobie, jak Bóg może do takich rzeczy dopuszczać, jak może być miłością, skoro zabiera młode życie. Chyba podświadomie liczyłam na to, że stanie się cud i brat wyzdrowieje. Nie stało się tak. Uczestniczyłam w pogrzebie i myślałam sobie, że ja już w Boga nie wierzę. Przeszywały mnie przejmujący smutek i beznadzieja. Miałam złamane serce. Rodzice ze mną długo rozmawiali, ale nie przynosiło to żadnego ukojenia. W końcu moja mama zmusiła mnie wręcz, bym poszła do spowiedzi i wylała swoje żale księdzu. Poszłam. Po długiej rozmowie kapłan przekonał mnie, że teraz brat nie cierpi, że jest mu lepiej i doświadcza takiej radości, że my możemy mu pozazdrościć. Uspokoiłam się, ale chyba do końca nie rozumiałam tego, co usłyszałam. By lepiej poznać Jezusa, zdecydowałam się pojechać na rekolekcje. I tu dopiero się zadziało! Przyjęłam Jezusa jako mego Pana i Zbawiciela. Dowiedziałam się, że Bóg ma dla mnie wspaniały plan i choć ja czasem go nie widzę, to Bóg nade mną czuwa. Doświadczyłam pokoju w sercu i radości, które pomogły mi zrozumieć to, co ksiądz powiedział o moim bracie. Teraz wierzę, że spotkamy się w niebie i razem z Jezusem będzie tam tak wspaniale, że aż trudno sobie to wyobrazić.
Zmieniam życie od dziś
Każdy z uczestników rekolekcji ma inne doświadczenia. – Bóg zna każdego z nas po imieniu i wie, czego nam potrzeba. Przekonałam się o tym na rekolekcjach drugiego stopnia, koncentrujących się na wyjściu Izraelitów z egipskiej niewoli. Moją niewolą była bardzo niska samoocena. Rodzice nie należą chyba do najbardziej szczęśliwych małżeństw. Różnie w naszym domu się dzieje. To powoduje, że mam bardzo niskie mniemanie o sobie. Wydaje mi się, że wszystko, co robię, robię źle, że jestem brzydka, nielubiana przez tych, na których mi zależy. Czepiałam się więc różnych ludzi, i wydawało mi się, że oni mnie akceptują i mogą zaspokoić moją potrzebę miłości. Prowadziło to do wielu grzechów, ale pustka w sercu była wciąż taka sama. To na rekolekcjach zrozumiałam, że jestem umiłowanym dzieckiem Boga, że to Jezus kocha mnie taką, jaka jestem, i dla Niego jestem najwspanialsza. Z tą świadomością przyszły tak wielki pokój do mego serca i taka radość, jaka chyba nigdy wcześniej nie była moim udziałem. Postanawiam zmienić swoje życie od teraz! – mówi Ewa. W całej Polsce co roku kilka tysięcy osób przeżywa rekolekcje oazowe. Podobne odbywają się także w Niemczech, Słowacji, Czechach, na Ukrainie, a nawet w Chinach.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się