Przyjechali do Lublina na zaproszenie Centrum Wolontariatu. Mają odpocząć po powodzi, która nawiedziła w tym roku Tbilisi. Spokojne wakacje spędzają tu także dzieci z terenów okupowanych przez Rosję, czyli z Abchazji i Osetii Południowej.
Levan Gegeshidze reprezentuje gruzińską organizację, która współpracuje na co dzień z Centrum Wolontariatu w Lublinie. Przyjechał tu w roli opiekuna grupy. Jednak jego związki z naszym krajem są od kilku lat dość bliskie, bo studiuje we Wrocławiu.
– W Tbilisi była powódź. Postanowiliśmy wspólnie pomóc dzieciakom, które doświadczyły jej skutków. Niektóre z nich utraciły dom czy mieszkanie, a nawet straciły w jej wyniku osoby bliskie osoby – tłumaczy Gegeshidze.
Gruzja leży na Południowym Kaukazie. Graniczy z Turcją, Armenią, Azerbejdżanem i Rosją. Z tym ostatnim sąsiadem od wielu lat relacje nie się układają się najlepiej. Część terytorium Gruzji jest nadal okupowana przez Rosję.
– Każdy Gruzin doskonale pamięta, co zrobił dla nas wasz nieżyjący prezydent Lech Kaczyński w czasie wojny gruzińsko-rosyjskiej. To wsparcie było dla nas niezwykle ważne. Wiadomo, że oprócz wizyty i zdecydowanego stanowiska w sprawie konfliktu wykonał mnóstwo rozmów telefonicznych z głowami krajów europejskich. Jego zaangażowanie poparł sam prezydent USA George Bush. Śledziłem przekaz medialny w Polsce na temat zaangażowania Lecha Kaczyńskiego w ten konflikt i byłem zszokowany negatywnymi ocenami dziennikarzy. Pomyślałem sobie, że zapomnieliście już o roku 1939. Wtedy nikt się o was nie upomniał – precyzuje Gegeshidze.
– Wasz prezydent zwrócił uwagę na naród gruziński, który został bezprawnie zaatakowany przez Rosję i to nie zostało zauważone na arenie międzynarodowej. Rosja doprowadziła do wojny, gdyż mój kraj zaczął się zbliżać poprzez reformy w kierunku Europy i większej demokratyzacji. Co potrafi zrobić obojętność lub zbytnia powściągliwość głównych przywódców państw – widzimy teraz na przykładzie Ukrainy – wyjaśnia L. Gegeshidze.
Inga Gulikiani jest aktywną działaczką Caritas w Gruzji. – Spędzamy tu bardzo dobry czas. Zwiedzamy miasto, poznajemy waszą historię i kulturę. Po twarzach widać, że wszyscy są zadowoleni. Potrzebne są nam doświadczenie spotkania z rówieśnikami z zagranicy. Być może dzięki temu uda się w przyszłości uniknąć konfliktów i nieporozumień na arenie międzynarodowej – tłumaczy Inga.
Beka Enukidze w powodzi stracił dziadka. Został w domu, gdy nadeszła wielka woda do Tbilisi. Rodzice stracili cały dorobek życia. Jednak otrzymali mieszkanie od patriarchy prawosławnego, tak jak kilka innych rodzin, które straciły domostwa. – Po powodzi miałem ogromny stres. Gdy tylko zamknąłem oczy, widziałem wodę. Nie mogłem spać. W Lublinie czuję się dobrze, poznałem nowych znajomych – wspomina Beka.
Zapytany o wrażenia z pobytu, podkreśla dwie rzeczy. – Jest tu bardzo czysto. Inna różnica, jaką łatwo dostrzec, to fakt, że na waszych ulicach kierowcy jeżdżą powoli i zwracają uwagę na czerwone światła – mówi.
– Trzeba mieć pieniądze i możliwości, żeby zorganizować takie kolonie. Księdzu Puzewiczowi udało się znaleźć sponsorów, a resztę pomocy otrzymaliśmy ze strony władz miasta i województwa - wyjaśnia Justyna Orłowska.
W ubiegłym roku Centrum Wolontariatu i Stowarzyszenie Solidarności Globalnej zorganizowało kolonie dla 40 dzieci z miejscowości Obrenovac w Serbii, która została zniszczona przez powódź.