Lublin gra w Lidze Mistrzów

Aktualne mistrzynie Polski wygrały swój pierwszy wyjazdowy mecz. O piłce ręcznej, atmosferze w drużynie, rywalizacji między kobietami i o Lublinie - opowiada Weronika Gawlik, kapitan zespołu.

Nowy sezon zawodniczki rozpoczęły Mszą św., mimo, że niektóre środowiska zarzucają, że za dużo jest religii w życiu publicznym.

- Nam nikt niczego nie narzuca. Nie uważam, że jest zbyt wiele religii w przestrzeni publicznej. Przyjęło się tak, że na początek i koniec sezonu spotykamy się w takiej atmosferze. Mamy też spotkania świąteczne. Takie spotkania są ważne dla nas, bo mamy okazję pomyśleć nad tym wszystkim. Proszę pamiętać, że zawodniczkom towarzyszy spory stres, ciągły wysiłek i pośpiech. Wspólna modlitwa pomaga razem wejść w nowy sezon, mobilizuje do podjęcia kolejnych wyzwań i trudów. To buduje także atmosferę wspólnoty w zespole – wyjaśnia zawodniczka.

Mówi się o tym, że rywalizacja sportowa wśród kobiet jest bardziej zaciekła niż w przypadku mężczyzn. Bramkarka lubelskiego zespołu zdaje się potwierdzać to twierdzenie.

- Piłka ręczna jest sportem kontaktowym. Oczywiście należy pamiętać, że kobiety są bardziej pamiętliwe. W męskim sporcie emocje i agresja pozostają na boisku. Po zakończonym spotkaniu zawodnicy przybijają sobie „piątkę”. A kobieta potrafi emocje i zadry z konkretnego spotkania przenieść jeszcze na kolejny mecz. Może to mało chrześcijańskie, ale na boisku nikt nie nadstawia „drugiego policzka” – wyjaśnia z uśmiechem.

Największym zmartwieniem dla sportowców są jednak kontuzje.

- Niestety to prawda. Niektóre trwają nawet trzy miesiące, albo i dłużej. Jeżeli się przydarzy to wypada się z gry na pewien czas. Podkręcenia, wybicia palców czy siniaki to jest z kolei standard, z którym trzeba umieć sobie radzić. Tego nawet się specjalnie nie odczuwa – wyjaśnia.

Każdy, kto przychodzi na mecz chce oglądać strzelane bramki, rzadko mówi się o zasługach obrony czy bramkarek.

- Strzelnie bramek jest bardziej popularne. Po meczu prasa się rozpisuje ile bramek zdobyły poszczególne zawodniczki. W moim przypadku jest inaczej. Piłka ręczna jest dynamicznym sportem. Nawet jak jedna interwencja będzie niefortunna to mam okazję to nadrobić i wykazać się w kolejnych akcjach. Trzeba pamiętać, że zespół stanowi całość, która musi perfekcyjnie funkcjonować. Gra każdej formacji przekłada się również na grę bramkarki - podkreśla.

Weronika Gawlik pochodzi z Gliwic. Zmieniając klub na MKS Selgros Lublin, musiała zmienić również miejsce zamieszkania.

- Mieszkam w Lublinie od ponad czterech lat. Nie był to łatwy przyjazd. Na Śląsku też zmieniałam kluby, jednak przeprowadzka do Lublina była bardziej wymagająca. Na dzień dzisiejszy jestem bardzo zadowolona, aczkolwiek początek był trudny. Zadomowiłam się tu na dobre, poznałam ludzi, zżyłam się z klubem. Nigdy nie sadziłam, że będę grać w drużynie mistrza Polski i że zostanę kapitanem tej drużyny.

Zdarzało się, że Weronika Gawlik grała przeciwko MKS Selgros Lublin. Podkreśla, że mecze z osiemnastokrotnym mistrzem Polski były zawsze trudne.

- Przyjeżdżało się tu po to, by przegrać jak najmniej. To był zawsze trudny przeciwnik, z którym wszyscy się liczyli – podsumowuje.


Pełny wywiad z Weroniką Gawlik, zawodniczką i kapitan MKS Selgros Lublin - już w kolejnym numerze Lubelskiego "Gościa Niedzielnego".

« 1 2 »
oceń artykuł Pobieranie..