Coach w konfesjonale

Choć większość swojego zakonnego życia spędził zamknięty za murami klasztornymi, wpływu na ludzi pozazdrościłby mu pewnie nie jeden wielki mówca, psycholog bądź specjalista od marketingu.

jj

|

GOSC.PL

dodane 16.10.2015 15:14
0

Skazany przez władze carskie na niebyt, do końca wierzył w siłę i działanie Ewangelii. Dlatego mimo zamknięcia za murami klasztornymi udało mu się stworzyć formę życia konsekrowanego, która w Kościele nie miała wcześniej miejsca. Powołał do życia 26 zgromadzeń, z których do dziś działa 16. 

Ten zapomniany, a wielki polski zakonnik, pochodził z Białej Podlaskiej. Jako kilkunastoletni chłopak wyparł się Pana Boga i z wielkim przekonaniem twierdził, że jego noga w kościele nigdy nie postanie, a każdy kto by go tam spotkał, może napluć mu w twarz. Swoje nawrócenie przeżył podczas uwięzienia w warszawskiej Cytadeli, i jak pisze w swoim dzienniczku, zawdzięcza je modlitwom wstawienniczym matki.

Nawrócił się do tego stopnia, że w 1848 roku - po trzecim roku studiów architektonicznych - wstąpił do nowicjatu braci kapucynów w Lubartowie. Wyświęcony w 1854 r, w tym samym roku w Warszawie ogłaszał wiernym dogmat o Niepokalanym Poczęciu Najświętszej Maryi Panny.

- To był człowiek, który cały, tak jak Jan Paweł II, ofiarował się Matce Bożej - mówi kapucyn o. prof. Andrzej Derdziuk - Jego hasłem było Tuus Totus. 

Zamknięty przez zaborców najpierw w klasztorze w Zakroczymiu, później w Nowym Mieście nad Pilicą, przede wszystkim spowiadał.

Za murami klasztornymi kapucyn rozpoczął pierwszą w Kościele inicjatywę polegającą na zakładaniu ukrytych zgromadzeń. Jego centrum dowodzenia był konfesjonał. To tam Duch Święty wskazywał mu osoby, które Pan Bóg sobie wybrał, by głosiły Ewangelię w miejscach, gdzie ludzie Jej najbardziej potrzebowali.

- Brat Honorat był niezwykle uzdolniony organizacyjnie - opowiada o. Andrzej Derdziuk. - Potrafił inspirować, wyznaczać cele i jednocześnie wskazywać, kto w jakim miejscu powinien działać. Rozeznawał charyzmaty świeckich, ale nikogo przy tym nie tłamsił - zaznacza - Pokazywał jedynie, że ludzie mają predyspozycje, które muszą uruchomić. 

Do błogosławionego do spowiedzi czasami czekało się kilka dni, a nawet tygodni. Do Nowego Miasta nad Pilicą zjeżdżali się ludzie z całej Polski, by właśnie ten kapucyn udzielił im rozgrzeszenia.

- Jego współpracownica, matka Elżbieta Szpuner, ukryta felicjanka, prowadziła specjalną gospodę-hotelik dla ludzi oczekujących na tę spowiedź - opowiada o. Derdziuk. 

Był kierownikiem duchowym wielu ludzi, z którymi spotykał się jedynie w konfesjonale bądź w listach. Mimo zamknięcia, do końca życia działał, dzięki założonym przez siebie zgromadzeniom. 

To właśnie br. Honorat Koźmiński w 1903 r. zainicjował obchody Uroczystości Matki Bożej Częstochowskiej. - Przygotował teksty liturgiczne i jako pierwszy zorganizował przez swoje siostry pielgrzymkę do Częstochowy. Przyszło wtedy 100 tys. pielgrzymów - informuje o. A. Derdziuk. 

W 1908 r. dwie trzecie jego zgromadzeń zostało zlikwidowanych.

Honorat Koźmiński umarł w Nowym Mieście nad Pilicą w 1916 r., a już w 1929 rozpoczął się jego proces beatyfikacyjny. 

13 października kapucyni rozpoczęli przygotowania do obchodów 100-lecia rocznicy jego śmierci, która przypadnie w grudniu przyszłego roku. 

 

1 / 1
oceń artykuł Pobieranie..