Reżyser docenia wielką siłę wiary, która daje niezmierzone pokłady spokoju i harmonii - w poczuciu bliskości z tymi, którzy odeszli. Opowiada jak się modli nad grobem mamy i o kulturze, która wyparła ars moriendi.
– Przyglądam się w mojej działalności artystycznej czemuś, co nasza cywilizacja już dawno wyparła – czyli ars moriendi, sztuce umierania. Ona istniała kiedyś na poziomie rodziny. Człowiek odchodził w gronie bliskich, wszyscy w tym uczestniczyli i dzieci, i dorośli. Była taka ciepła obecność, było pożegnanie – ale nie na zawsze. Patrzono na umieranie jak na moment, po którym szybko nastąpi ponowne spotkanie. Oczywiste było to, że ludzie się kochali poza grób – tłumaczy Grzegorz Linkowski.
– Albo umieranie jest dziś elementem pomysłów fabularnych i sensacyjnych do kina i książki, albo się o nim milczy. Kultura bilboardowa, hasłowa i newsowa wymazała duchowość śmierci – tłumaczy artysta.
Linkowski miał to szczęście, że był przy mamie, gdy ta umierała. – Po wylewie, którego doświadczyła moja mama, kilka dni byłem przy niej w szpitalu. Mogłem czuć jej obecność i miłość – wspomina.
Jednak wiele osób nie miało możliwości bycia z bliskimi, gdy ci odchodzili. To stało się dla nich raną, którą trudno zagoić, wyrzutem, który towarzyszy każdej ich wizycie przy grobie konkretnej osoby.
– Nie wolno się zadręczać. Raczej trzeba przypominać sobie wszystkie piękne chwile razem spędzone. A przede wszystkim trzeba umieć sobie wybaczyć brak obecności. Pozostaje przecież modlitwa, dzieła miłosierdzia, osoby potrzebujące oraz cały wachlarz możliwości zadośćuczynienia – tłumaczy.
Grób Chrystusa jest pusty, z tą świadomością wierzący idą na cmentarze, ufając, że dzięki Jego zmartwychwstaniu wszyscy zmartwychwstaną.
– Gdy przychodzę na grób mojej mamy to dziękuję Bogu za to, że ją miałem. Rozmawiam z nią, opowiadam jej o moim życiu i modlę się. Próbuję odczuwać to, co powtarzam każdego dnia w wyznaniu wiary – wierzę w świętych obcowanie i w ciała zmartwychwstanie. Mam łaskę wiary, wierzę, że to tylko chwilowe rozstanie. Ale też mam świadomość, że wiarę przekazali mi rodzice. Dlatego teraz ja modlę się za zmarłych i zawsze ofiarowuję w ich intencji odpusty, bo to pomnażanie miłosierdzia Bożego. Oczywiście dużo w te dni myślę również o swoim przemijaniu – podsumowuje.