Pachnie kadzidło, przed ikoną płoną wąskie świeczki, celebrans śpiewa, a potem zamaszyście okadza ikonę i wykonuje głębokie skłony. Wszyscy stoją, gdy poetyckie frazy doniośle wyśpiewuje chór. Brzmi obco, wschodnio.
Akatyst ku czci Bogurodzicy stał się towarzyszem adwentu dla wielu katolików. Po grecku akathistos – znaczy dosłownie nie siedząc. Składa się z dwudziestu czterech zwrotek, które zaczynają się od kolejnych liter alfabetu, podzielony jest na kondakiony i ikosy.
Akatyst to hymn liturgiczny, który powstał w kościele wschodnim prawdopodobnie już 1500 lat temu. To długie nabożeństwo, może trwać nawet do dwóch godzin, którego osią jest pieśń na chwałę Chrystusa, Ducha Świętego, Maryi, Józefa lub innych świętych. Niedawno Akatyst wykonano w parafii św. Mikołaja w Lublinie i w kościele na „Poczekajce”.
„Witaj, która nam rodzisz Rodziciela życia”
Ostatni miesiąc ciąży jest dla większości kobiet najtrudniejszy, mnożą się obawy i lęk czy wszystko pójdzie dobrze, puchną nogi, boli kręgosłup, w nocy budzą skurcze mięśni. Maryja, młodziutka kobieta, zapewne oczekiwała rozwiązania jak każda ciężarna: z niepokojem i z nadzieją. Do trudów ciąży doszło zmęczenie podróżą i brakiem godnego miejsca na poród. Co roku w adwencie, gdy zbliża się Boże Narodzenie, czekamy razem z nią i od niej uczymy się jak czuwać i wierzyć.
„Witaj, bo z ziemią śpiewają radosne niebiosa”
Prof. Gabriela Klauza jest muzykiem, nauczycielem śpiewu, parafianką „Poczekajki”. Od kilkunastu lat przygotowuje zespół śpiewający akatyst w okresie adwentu. Chór braci kapucynów ćwiczył pod jej kierunkiem przez kilka tygodni.
- Próby były bardzo intensywne, czyste śpiewanie z odpowiednią dykcją, frazowaniem, dynamiką - to ciężka fizyczna praca. Powtarzałam braciom na próbach, że nie chodzi o krzyk, o popis, bo koncerty to ja robię w filharmonii. Chodzi o modlitwę. Ale żeby coś pięknego zrobić trzeba to wypracować, bo Panu Bogu należą się najpiękniejsze dźwięki – mówi pani profesor.
Na próbach Klauza co roku obserwuje zaangażowanie, wysiłek i wzruszenie śpiewających. Po akatyście ludzie podchodzą by jej podziękować. Sama twierdzi, że do tego nabożeństwa przyciąga szczerość przekazu i atencja dla Matki Bożej. Choć narodziło się ono daleko na Wschodzie, to doskonale wpisuje się w nacechowaną „maryjnością” polską pobożność.
Modlitwie towarzyszyło światło świec Kinga Bogusiewicz /Foto Gość - My, tu w Lublinie mamy zauważalne wpływy kultury Wschodu, wschodnich kościołów i obrządków, jesteśmy na granicy kultur, możemy się od naszych sąsiadów wiele nauczyć. W liturgii obrządków wschodnich nie można używać instrumentów, więc rozwinęła się wokalistyka. Nie trzeba być muzycznie wykształconym, żeby to zaśpiewać, harmonia nie jest tu trudna, to naturalny śpiew, a jednak jest to fascynująca, przepiękna muzyka – dodaje pani Gabriela Klauza.
„Witaj, gwiazdo Słońce nam ukazująca”
Akatyst rozpoczyna kondakion: „O, Waleczna Hetmanko, zwycięską wdzięczności pieśń, z niewoli wyswobodzeni, słudzy Twoi, niesiem Ci, Bogurodzico. Ty, która posiadasz moc niezwyciężoną, od wszelkich nieszczęść wybaw nas, byśmy do Ciebie wołali: Witaj, Oblubienico Dziewicza”.
Po nim śpiewane są kolejne ikosy z charakterystycznym początkiem „Witaj”, po którym następuje poetycki opis jakiejś cechy Maryi lub całego wydarzenia, np. zwiastowania, odwiedzin u Elżbiety, narodzenia Chrystusa, wizyty pasterzy czy magów. „Witaj” to greckie „chaire”, w polszczyźnie oddane także poprzez „zdrowaś”. Nowy Testament napisany został w języku greckim i to właśnie słowem „chaire” wita Maryję archanioł Gabriel.
- Akatyst jest nabożeństwem głębokim jeśli chodzi o treść teologiczną. To są teksty, które można medytować. To pełne refleksji, duchowe patrzenie na cud Wcielenia – mówi brat Marcin, jeden z kapucynów śpiewających Akatyst.
- Podczas prób zobaczyłem, że piękno jest sumą malutkich kawałeczków, nad którymi trzeba pracować, że muzyka wymaga wiele precyzji. W akatyście muzyka jest w służbie tekstu, dźwięki go niosą, by łatwiej było się nim modlić – dodaje kapucyn.
„Witaj, drabino, po której sam Bóg z nieba zstąpił”
Męski chór zaśpiewał także tradycyjne polskie pieśni, jak np. „Bogurodzicę” czy „O, Matko miłościwa” oraz bizantyjski maryjny hymn „Agni Parthene”. O tym ostatnim krąży legenda, mówiąca iż jego autorowi, mnichowi Nektariuszowi, ukazała się Maryja mówiąc, że aniołom w niebie bardzo spodobała się ułożona przez niego pieśń i często ją jej śpiewają.
Akatyst, przetłumaczony na łacinę, wywarł olbrzymi wpływ na poezję maryjną. Jego powtarzalność przypomina dobrze znane katolikom litanie. Akatyst ku czci Bogurodzicy opiewający przymioty Maryi, głosi chwałę Stwórcy, poprzez swój podniosły charakter podkreśla rangę Wcielenia Boga i nadprzyrodzone skutki, jakie przyniosło światu Boże Narodzenie.
Miała go, na stojąco, w 626 roku śpiewać przez całą noc ludność Konstantynopola dziękując Bogu za ocalenie przed atakiem pogańskich Awarów (nocna wichura rozpędziła flotę wroga). Akatyst znał Jan Paweł II i podkreślał, że skoro Kościoła rzymskiego i prawosławnego nie może połączyć wspólna Eucharystia, do jedności może przybliżać nabożeństwo akatystu znane w obu kościołach.
Akatyst na Poczekajce śpiewał kiedyś chór braci kapucynów razem z chórem grekokatolików, którzy specjalnie na nabożeństwo przywieźli wielką ikonę Maryi. Kilkanaście lat temu wykonywały go w archikatedrze lubelskiej dwa chóry: katolicki i prawosławny.