Jest dziennikarzem, którego nie da się zaszufladkować. Mówi, że nie lubi swoich tekstów. W Lublinie zostawił dobre wrażenie – bo pokazał, że myśli w sposób otwarty i krytyczny. A przede wszystkim nie zgadza się na bezradność i niesprawiedliwość.
Na spotkaniu z czytelnikami w Lublinie podczas promocji książki „Świat się chwieje” - sugerował konieczność refleksji nad czasem polskiej transformacji. Ale i nad teraźniejszością. Najnowsza książka Sroczyńskiego jest zapisem dwudziestu rozmów o tym, co z nami dalej. Rozmawia m. in. z Marcinem Królem, Karolem Modzelewskim, Janem K. Bieleckim, Janiną Ochojską. Z rozmów wyłania się przykra prawda o nas samych, o naszym społeczeństwie. Po jej lekturze upada, jak się okazuje, fikcyjne przekonanie, że rozwój liberalnej demokracji, wolnego rynku i indywidualizmu – będzie nieustannie prowadzić do rozwoju i wzrostu dobrobytu w społeczeństwach.
Układ książki opiera się na schemacie: wolność, równość, braterstwo. Autor podkreśla zaniedbania poprzednich rządów dotyczące kwestii społecznych, w tym równości i poczucia godności. Ale zwłaszcza zarzut zaniedbania w tej materii stawia polskiej inteligencji, która w dużym stopniu tworzyła obóz polityczny doby transformacji.
- Chciałbym, żeby listy otwarte polskich elit były pisane także w sprawach innych niż wolność słowa, ale także takich jak „czyściciele kamienic”. W Polsce mamy dzisiaj dwa obozy, elity i lud, te obozy się dawno „rozjechały”. Powodem jest to, że przez lata się nie widzieliśmy – powiedział.
– Godność to nie jest takie sobie gadanie. To bardzo ważny element naszego życia – zaznaczył. – W twórcach polskiej transformacji jest wielka potrzeba ekspiacji. To nie tak, że wszystko wyszło źle, ale że jednak coś wyszło źle. Ale w naszym kraju trudno prowadzić uczciwie dyskusję – dodał.
Podczas spotkania z czytelnikami wyznał, że musiał porzucić powszechny pogląd w pokoleniu czterdziestolatków, że wszystko idzie dobrze, że z roku na rok będzie lepiej, że wolny rynek sprawi, iż dobrobyt i liberalna demokracja zapanują na całym świecie. Wywiady, które przeprowadził i zebrał - to zarzut wobec skrajnego indywidualizmu, który powoli, ale skutecznie zaczął wypierać inne wartości, a przede wszystkim zaczął niszczyć wspólnotę. Rozmowy Sroczyńskiego to także poszukiwanie powodów, dlaczego dzisiaj nasze społeczeństwo funkcjonuje i wygląda tak, a nie inaczej.
„Źródłem wszystkich naszych problemów jest upadek myślenia. W gruncie rzeczy o to chodzi. Myślenia, które traktowało samo siebie nieprawdopodobnie poważnie. Skulić się i przeczytać cztery kolumny czegoś istotnego bez żarcików, przerywników, czegoś, co nie zostało umajone atrakcyjnymi zdjęciami, filmikiem – to jest dziś wyczyn jak wyprawa na Marsa” – to fragment rozmowy z Marcinem Królem.
Przynajmniej kilkukrotnie pojawia się w książce wątek likwidacji PGR-ów i ludzi, o których nikt nie pomyślał, bo skoro otwarł się rynek, to każdy miał sobie poradzić. – To bolesne, że tym ludziom, którzy sobie nie poradzili wmawiano, że są homo sovieticus – powiedział z wyrzutem dziennikarz. Podzielił się z czytelnikami również swoją osobistą refleksją na ten temat. Wyznał, że na swój własny użytek wyobraża sobie, co by się z nim stało gdyby wychował się w pegeerze, żyjąc z dala od świata, z dala od środków transportu.
„Pegeery rozwiązano w 1991 roku jednym pociągnięciem pióra. Kilkaset tysięcy ludzi z dnia na dzień zostało na lodzie. Kiedyś to będzie podręcznikowy przykład, jak nie powinno się robić reform po trupach. Ale to możemy wiedzieć dzisiaj. A wtedy żeśmy zbiorowo lewitowali na poziomie pewnej fikcji, która zresztą została odziedziczona po literaturze opozycyjnej” – to kolejny mocny fragment rozmowy z M. Królem.
Szokujące są również fragmenty rozmowy z Karolem Modzelewskim. „W wolnej Polsce od początku gloryfikowano nierówność. Powtarzano, że rozwarstwienie jest nieodłącznym elementem rozwoju gospodarczego i że temu rozwojowi sprzyja, co jest nieprawdą. Wpajano rodzącej się klasie średniej, że biedni i bezrobotni są sami sobie winni. Że przecież wystarczy wykazać się inicjatywą, otworzyć small business. Najbardziej mnie wściekało, gdy tego typu mądre rady wygłaszano wobec ludzi porzuconych w blokach przy dawnych pegeerach. Albo wobec zwolnionych szwaczek w Łodzi. „Weźcie sprawy w swoje ręce”. No jasne. Tak jakby każdy mógł otworzyć firmę niezależnie od okoliczności”.
Więc Sroczyński pyta: „Czy wyście z Kuroniem w wolnej Polsce o tym wszystkim rozmawiali?” Modzelewski odpowiada: „ Nie. Na przykład nie rozmawialiśmy nigdy o pegeerach, które odgórnie zlikwidowano i ludzie z tych rejonów nie dźwignęli się do dziś. O bezrobociu też właściwie nie”.