Myślę sobie, że gdyby tak udało się choć namiastkę Krakowa stworzyć w naszym mieście, to byłoby jak wygranie w totka.
Należałoby się spodziewać tłumów turystów i związanych z turystyką inwestycji. Te zaś dałyby miejsca pracy, podniosły nasz standard życia, przyciągnęły pokaźny kapitał. Nierealne marzenie? Może nie takie całkiem niemożliwe do spełnienia.
Czytając hasło lubelskiego SDM „Kraków zaczyna się w Lublinie” uświadomiłam sobie fakt, o którym informuje. Zanim tysiące młodych ludzi pojadą do Krakowa na spotkanie z papieżem Franciszkiem, spędzą kilka dni w różnych częściach Polski w tym w Lublinie. I to jest ta nasza szansa na spełnienie marzeń.
Na razie przyjazd do nas zadeklarowało 3 tysiące ludzi, ale diecezja czeka na 6 tysięcy. Czy się tyle nazbiera nie wiadomo. Nawet, jeśli skończy się na tych potwierdzonych 3 tysiącach, to też będzie dobrze. Wiadomo, że przyjadą do nas Francuzi ponad 1000 osób, Belgowie 700 osób, a także Hiszpanie, Niemcy, Amerykanie, a nawet Koreańczycy. Jeśli zachwycą się Lublinem i Lubelszczyzną jest szansa, że zechcą do nas wrócić, a nawet jeśli osobiście nie wrócą, to powiedzą o nas swoim rodzinom, znajomym, sąsiadom. Może ktoś z nich zachęcony opowiadaniami zdecyduje się na przyjazd do Lublina?
Tak też naszym zadaniem, niezależnie od przeżyć religijnych, na co młodzi goście liczą, jest pokazanie się z jak najlepszej strony. Może więc miasto powinno się zastanowić nad tym, jak wykorzystać wizytę zagranicznej młodzieży do tego, by się zareklamować i dać zapamiętać.
Czasu zostało już niewiele, ale szkoda by było nic nie zrobić.