Hospicjum św. Anny w Lubartowie. Człowiek chodzi, dopóki go ból nie przyciśnie. A jak już przycisnął tak bardzo, że poszłam do lekarza, okazało się, że na wiele rzeczy jest za późno. Dlatego, gdy dowiedziałam się o hospicjum, które może mi ulżyć, bardzo chciałam tu być. Okazało się, że znalazłam nie tylko ulgę w chorobie, ale i taką opiekę, jakbym była w domu.
Pani Barbara choruje od 3 lat. Przynajmniej od tego czasu wie o swojej chorobie i z nią walczy. – Życie tak się potoczyło, że byłam sama. A jak człowiek jest sam, nie roztkliwia się nas sobą. Przecież i tak nie ma nikogo, żeby się mną zajął, żebym mogła pomarudzić i porozczulać się. Trzeba było wziąć się w garść i zająć domem, zrobić zakupy, wykonać swoje codzienne obowiązki. Do lekarza nie było mi po drodze – opowiada pani Barbara. W końcu jednak ból był tak silny, że niechęć do badania osłabła na tyle, że pani Basia wybrała się do doktora. Diagnoza przewróciła jej świat do góry nogami.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.