Gdy trzeba komuś ratować życie, cenna jest każda minuta. Wiedzą o tym mieszkańcy Skoków w gminie Puławy, którzy postanowili w swojej miejscowości zainstalować urządzenie przywracające normalną pracę serca.
Skoki to niewielka wieś pod Puławami tuż nad samym Wieprzem. Od jakieś czasu jedna z najsłynniejszych w Polsce, bo prawdopodobnie najmniejsza, w której centrum stoi defibrylator AED.
Inicjatorem postawienia urządzenia we wsi, które może uratować życie, jest Marek Teper prezes Ochotniczej Straży Pożarnej Skoki - Borowa. - Jakiś czas temu na imprezie, którą zorganizowaliśmy w OSP zemdlał nasz kolega - opowiada - każdy chciał go ratować, nikt za bardzo nie wiedział jednak jak się za to zabrać. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło, bo pogotowie przyjechało w miarę szybko, ale mogło być różnie.
Ten incydent stał się dla pana Marka, który jak mówi ciągle ma w głowie mnóstwo pomysłów, powodem zainteresowania możliwością zainstalowania defibrylatora w jego wsi, by w sytuacji zagrożenia życia, każdy mógł z niego skorzystać. - Wszyscy przyzwyczaili się, że defibrylatory są tylko w metrach, wielkich galeriach czy też innych miejscach gdzie występują duże skupiska ludzi - mówi - ja chciałem, by każdy miał do niego dostęp.
Marek Teper zaczął na własną rękę szukać możliwości zainstalowania urządzenia w Skokach. Tak trafił do ełckiej Fundacji Ratujmy Życie, która właśnie rozpoczęła zakładanie defibrylatorów w mniejszych miejscowościach. - Napisałem kilka pism z prośbą o wsparcie - opowiada. - Udało mi się zdobyć pieniądze od Wspólnoty Gruntowej Wsi Skoki oraz od Zakładów Azotowych Puławy. Wielu darczyńców także wpłaciło indywidualnie pieniądze na konto.
Fundacja Ratujmy Życie zainstalowała w Skokach zieloną skrzynkę, w której znajduje się defibrylator. Wszyscy mieszkańcy miejscowości zostali przeszkoleni zarówno z właściwego użytkowania urządzenia jak i z pierwszej pomocy przedlekarskiej.
Marek Teper przekonuje jednak, że by użyć defibrylatora nie trzeba być jakoś specjalnie przeszkolonym. - To bardzo proste w obsłudze urządzenie. Wystarczy otworzyć skrzynkę, wyjąć urządzenie, które z zewnątrz wygląda jak apteczka i włączyć guzik uruchamiający je. Defibrylator sam w języku polskim zaczyna wydawać nam instrukcje co po kolei powinniśmy zrobić.
Jak zaznacza strażak, urządzenie nie zrobi nikomu krzywdy. Samo monitoruje akcję serca i sprawdza czy konkretne komendy zostały przez nas wykonane.
Za Skokami chcą podążać inne miejscowości z naszego województwa, ale też z całej Polski. Pan Marek wraz z Fundacją Ratujmy Życie postanowił zainicjować akcję "Wieś z sercem". - Chodzi o to, by takich defibrylatorów we wsiach w całym kraju zamontować jak najwięcej, by zaangażować mieszkańców w zbieranie pieniędzy na tę akcję.
Jak się okazuje koszt zamontowania takiego urządzenia nie jest aż tak bardzo duży. - Razem z instalacją wynosi ok 12 tys. zł. Życie ludzkie jest jednak bezcenne - przekonuje prezes OSP Skoki - Borowa.