Rozdawał swoje prace przyjaciołom i przypadkowo napotkanym ludziom. Nie szukał uznania, ale spotkania z drugim człowiekiem. Był artystą spełnionym, posiadającym duży dystans do samego siebie. Na otwarciu wystawy jego prac były tłumy.
Minęła właśnie pierwsza rocznica śmierci lubelskiego artysty - Andrzeja Kota. Z tej okazji dokładnie 17 lutego - gdy obchodzony był Światowy Dzień Kota - zorganizowano wystawę prac artysty w "Domu Słów", połączoną z promocją albumu „Ot Kot” - autorstwa Jarosława Koziary.
Zaprezentowano także fragment filmu w reżyserii Grzegorza Linkowskiego, który pokazuje życie A. Kota z bliska.
Był ministrantem u dominikanów. Wychowywał się na Starym Mieście w Lublinie. Ale lubił chodzić też do kościoła Świętego Ducha, żeby podziwiać niezwykłe epitafia.
Jako kaligraf, grafik, dotykał ich palcami. On pisał i rysował na papierze, zachwycał się tym, co zapisane w kamieniu. Ani album Jarosława Koziary, ani filmy Linkowskiego nie są jeszcze klamrą spinającą życie i twórczość Andrzeja Kota.
Pierwszy film zatytułowany „Alfabet Kota” pokazuje różne rodzaje jego twórczości. Drugi, jeszcze niedokończony z powodu braku środków na jego realizację nosi tytuł „Życie na papierze”. - Pokazuję Andrzeja w relacjach z ludźmi. Jego życie nie było łatwe, ale on nigdy się nie skarżył. Na planie powiedział, że jest artystą spełnionym - mówi Grzegorz Linkowski.
Andrzej Kot z jedną ze swoich prac Jarosław Koziara Andrzej Kot chorował na schizofrenię. Przez ostatnie lata nie trafiał do szpitala, jak to miało miejsce wcześniej, bo pojawiły się skuteczniejsze leki. W pewnym momencie jednak okazało się, że Andrzej ma nowotwór. Ta informacja bardzo go zaskoczyła, podobnie jak jego przyjaciół. Rak został niestety zbyt późno wykryty.
- Andrzej chciał, abyśmy nagrywali nawet w szpitalu, choć rodzina nie patrzyła na jego decyzję przychylnie - opowiada Linkowski. W szpitalu nie opuszczali go przyjaciele. Jarek Koziara przynosił mu jego obrazki, ktoś inny przynosił kredki i ołówek, żeby pisał.
- Gdy pogorszył się stan zdrowia Andrzeja, nie było mnie w mieście. Dostałem telefon z informacją, że Andrzej chce się spotkać z księdzem. Miałem problem, bo próbowałem zorganizować księdza natychmiast, przez telefon. Udało się dzięki Bogu. Odszedł po rozmowie z kapłanem, pojednany z Bogiem i zaopatrzony w sakramenty - opowiada Linkowski.
Okazało się, że Andrzej Kot stworzył tak wiele prac, że twórcy albumu z jego twórczością przez kilka miesięcy dokonywali selekcji materiału. - Szukaliśmy właściwego klucza, według którego powinniśmy ułożyć jego dzieła - powiedział Jarosław Koziara. Autor albumu podziękował wszystkim, którzy pomogli przy tworzeniu albumu.
Andrzej Kot urodził się 21 listopada 1946 w Lublinie, zmarł 17 lutego 2015 r. Znany był głównie jako twórca exlibrisów, znaków graficznych i satyrycznych rysunków. Za granicą doceniano go za niepowtarzalny styl jego grafik i rysunków.