Był jedną z pierwszych ofiar komunizmu na Lubelszczyźnie. Ks. Stanisław Zieliński został zamordowany w 1945 roku. Ci, którzy go znali są przekonani o jego świętości. Towarzystwo jego imienia, jakie zawiązało się w Kraśniku, stara się o jego beatyfikację.
„Od dzieciństwa miałem wiele serca dla biednych i cierpiących. I najwyższym moim ideałem, największym pragnieniem było i jest - poświęcić się dla nich całkowicie, nieść im pociechę, ukojenie, pomoc. Jeżeli Bóg mi pozwoli zostać kapłanem, pójdę do nich. Zbliżę się do nich. Ukażę, że są mi specjalnie drodzy, że ich kocham więcej niż wszystkich innych” – zanotował kleryk Stanisław Zieliński podczas rekolekcji przed subdiakonatem.
Pan Bóg dał mu zostać kapłanem, posłał do ludzi, których tak bardzo kochał i którym niósł nadzieję. Zapłacił za to najwyższą cenę - cenę swojego życia.
Stanisław Zieliński urodził się w 1911 roku w Pełczynie, w parafii Biskupice. Na kapłana został wyświęcony 20 czerwca 1937 roku. Po święceniach pracował jako wikariusz w Tarnogórze i Krzczonowie, a od 1941 roku w Kraśniku, gdzie został rektorem kościoła Świętego Ducha.
W czasach okupacji stał się dla mieszkańców Kraśnika przewodnikiem, który nie bał się mówić o umiłowaniu Ojczyzny, prawie do wolności i życia. Potrafił najbardziej opornych przekonać do wartości, które cenił, bo nie tylko odważnie o nich mówił, ale na co dzień nimi żył.
Powszechnie znano jego dobroć i wrażliwość na potrzeby innych. Troszczył się o rodziny wielodzietne, wysiedleńców, których w Kraśniku nie brakowało, rodziny żydowskie. Namawiał innych by włączali się do akcji wspierania potrzebujących. Do tego był człowiekiem modlitwy. O różnych porach można go było spotkać klęczącego przed Najświętszym Sakramentem. Jego kazania i posługa w konfesjonale przyciągały do kościoła Ducha Świętego tłumy ludzi.
- Już w poniedziałek miał naszkicowane kazanie, które miał wygłosić w niedzielę. Jednak nigdy z ambony nie czytał. Mówił to co miał przemodlone i przemyślane. Podkreślał miłość Boga do człowieka i to miłość silniejszą niż śmierć - wspomina s. Zofia Zdybicka, która była uczennicą ks. Zielińskiego.
Musieli tego głosu, nie tyle słuchać, co podsłuchiwać przedstawiciele nowej ideologii. Zaczęły się wezwania na UB, przesłuchania, szantaże, groźby.
„Modlitwa to wielka rzecz. Ona jest rękojmią powodzenia pracy kapłańskiej. Nic nie pomogą największe zdolności, jeśli łaska Boża nie przyjdzie w pomoc. Kapłan musi walczyć nieustannie - prowadzić dobry bój z miłością własną, o czystość i z wszelkimi grzechami i niedociągnięciami. Pragnę być świętym kapłanem. Muszę być świętym kapłanem! Na większą chwałę Chrystusa i Maryi i na pożytek bliźnich!” - zapisał ks. Zieliński w notatkach z rekolekcji.
Sprawdzian ze świętości przyszedł szybko.
- 10 marca 1945 roku moi rodzice i brat już spali. Rozwiązywałam zadania, kiedy piętro wyżej w pokoju ks. Zielińskiego rozległy się hałasy, suwanie krzeseł i w końcu strzały. Spojrzałam na zegar było po 21 00. Wszyscy się obudzili. Wiedzieliśmy, że stało się coś strasznego. Usłyszeliśmy jak ktoś zbiega po schodach i ostry męski głos nakazuje, by nikt nie wychodził z domu. Mój brat jednak pobiegł do pokoju ks. Stanisława, gdzie zastał wszystko poprzewracane, a ks. Zieliński leżał martwy na podłodze - wspomina pani Danuta.
Ks. Stanisław Zieliński miał 33 lata. Sprawców morderstwa nigdy nie złapano i nigdy chyba ich nie szukano. Ślady zostały zatarte, a zbrodnia do dziś nie wyjaśniona.
O wyjątkowym kapłanie pamiętają do dziś nie tylko mieszkańcy Kraśnika. Uroczystości poświęcone tej niezwykłej postaci rozpoczynają się dziś w katedrze lubelskiej, gdzie o 19.00 odprawiona zostanie Msza św. w intencji rozpoczęcia procesu beatyfikacyjnego.
4 marca w kościele pw. Ducha Świętego w Kraśniku o 17.00 odbędzie się droga krzyżowa z rozważaniami ks. Zielińskiego/
Główne uroczystości odbędą się 6 marca o 11.30 w kościele pw. Ducha Świętego w Kraśniku.