Ani wojna, ani lata komunizmu nie stanęły młodemu Stanisławowi na drodze do kapłaństwa. Gdy nie przyjęto go do seminarium w Tarnowie, spróbował w Lublinie. W 1956 roku wraz z 25 kolegami z roku został kapłanem diecezji lubelskiej.
Odkąd pamięta, jego mama była przekonana, że zostanie kapłanem. On sam zresztą nie rozważał żadnej innej drogi. Gdy myślał, że po maturze wstąpi do seminarium, radowało się jego serce i nie miało znaczenia, że dookoła w powojennej Polsce wmawiano ludziom, że wiara to zabobon. Stanisław był głęboko przekonany, że wiara to skarb. – Nasz dom był religijny, ale nie jakiś nadzwyczajny. Szczególnie mama dbała o nasze wychowanie w wierze i sama żyła w takiej zażyłości z Panem Bogiem, że żadne z nas, dzieci, nie miał wątpliwości, że to coś najwspanialszego, co może przytrafić się człowiekowi – opowiada ks. Stanisław.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.