Misjonarzy miłosierdzia powołał papież Franciszek na początku Wielkiego Postu. Ich posługa to nieustanne przypominanie sobie i innym, że Bóg ze Swą miłością czeka na każdego, nawet jeśli wydaje się nam, że jesteśmy strasznymi grzesznikami.
Choć misjonarze miłosierdzia zostali wyznaczeni zaledwie kilka tygodni temu, nie znaczy to, że wcześniej nie można było doświadczać miłości Boga.
- To nie tak, że teraz Bóg jest bardziej miłosierny niż kiedyś, czy teraz mamy większe szanse na odpuszczenie naszych przewinień. Miłosierdzie Boga jest zawsze gotowe objąć człowieka i dzieje się to poprzez każdego kapłana podczas spowiedzi świętej. Powołanie misjonarzy miłosierdzia to kolejne nawoływanie do człowieka, by przylgnął do Bożej miłości - mówi ks. Jan Miczyńskim misjonarz miłosierdzia archidiecezji lubelskiej.
W homilii papieża Franciszka skierowanej do kapłanów, którzy w Kościołach lokalnych otrzymali funkcję misjonarza miłosierdzia, zaznacza on, że bycie misjonarzem miłosierdzia jest obowiązkiem, który wymaga stania się świadkami bliskości Boga i kochania bliźnich w taki sposób, w jaki On kocha.
- Nie mamy kochać na nasz sposób, który jest zawsze ograniczony, a czasem nawet sprzeczny, mamy kochać w sposób Jemu właściwy, przebaczając na Jego sposób, gdyż na tym właśnie polega miłosierdzie - mówił papież. Podkreślił też, że nie jest łatwo stanąć przed innym człowiekiem, nawet wiedząc, że jest on reprezentantem Boga, i wyznać grzech. Odczuwa się wstyd zarówno za to, czego się dokonało, jak i też w odniesieniu do konieczności wyznania go drugiemu człowiekowi. Wstyd jest uczuciem intymnym, które ma wpływ na życie osobiste i wymaga ze strony spowiednika postawy szacunku i zachęty.
Misjonarze miłosierdzia otrzymali także specjalne uprawnienia do udzielania rozgrzeszenia z grzechów, które wcześniej mogła rozgrzeszać wyłącznie Stolica Apostolska. Należą do nich: profanacja Najświętszego Sakramentu, przemoc wobec ojca świętego, rozgrzeszenie wspólnika w grzechu przeciw VI przykazaniu Dekalogu, zdrada tajemnicy spowiedzi.