Jeszcze całkiem niedawno był tu las, a wcześniej kopalnia piasku. Dziś stoi wielki krzyż, a tuż za nim powoli z ziemi wyłania się kościół.
Zanim w Łucce rozpoczęto sprawowanie Mszy św., wierni musieli włożyć sporo pracy, by nie tylko oczami wyobraźni, móc zobaczyć miejsce modlitwy.
- Tu była kiedyś kopalnia piasku - wyjaśnia proboszcz parafii ks. Krzysztof Krzyszczak. - Kupiliśmy od Lasów Państwowych 2,5 hektara ziemi. Najpierw trzeba było teren wylesić, wyciąć drzewa, a potem zasypać wielkie doły.
W dolnej części kościoła, stanowiącej fundament, od kilku lat odprawiają się już Msze św. Proboszcz ma nadzieję, że za 1,5 roku może dwa na głównym gmachu kościoła połozy dach.
- Spotykam się z ogromną życzliwością ludzi, i to nie tylko mieszkańców mojej parafii, ale także właścicieli różnych firm w okolicy. Bez tej pomocy nie byłoby możliwe zrealizowanie wielu prac - mówi.
O opiekę Bożego Miłosierdzia nad parafią zabiegał ks. Krzysztof. - Boże miłosierdzie jest mi bardzo bliskie. Bardzo podoba mi się kult Bożego Miłosierdzia i postać św. s. Faustyny. Zaproponowałem to wezwanie i zostało ono zaakceptowane - opowiada.
Parafianie doceniają fakt, że ich kościół nosi wezwanie, które dziś jest na ustach całego Kościoła Katolickiego. Codziennie o godz. 15 zbierają się w budowanej świątyni, by wspólnie odmawiać Koronkę do Bożego Miłosierdzia.
Wielu, którzy z różnych przyczyn do tej pory rzadko uczestniczyli w nabożeństwach, od kiedy mają kościół na miejscu, przychodzi teraz regularnie.
Parafian w Łucce czeka jeszcze sporo pracy. - Musimy doprowadzić teren do porządku, trzeba zasypać pozostałe doły i wyrównać poziom - opowiada proboszcz. - By osiągnąć oczekiwany poziom gruntu, potrzebuję kilkudziesięciu tysięcy ciężarówek z ziemią. A jak już wszystko będzie zrobione, to na pewno z okazji odpustu zorganizujemy prawdziwy festyn. Na razie, niestety, jest to niemożliwe.
Więcej o parafii w Łucce w papierowym wydaniu lubelskiego GN.