Od kiedy okazało się, że Polacy mogą robić światową karierę w sporcie innym niż skoki narciarskie, chłopców od 5 latków po, przynajmniej częściowo, gimnazjalistów, opanowała przemożna ochota należenia do piłkarskich klubów.
Wszyscy chcą być jak Lewandowski albo przynajmniej jak Milik. Coraz mniej imponują zagraniczne nazwiska. Młodzi sportowcy stawiają na swoje podwórko i marzą, by ktoś umożliwił im drogę z tego podwórka na stadion.
By grać w piłkę zrobią wiele, jeśli nie wszystko. Niektórzy są w stanie nawet zostać ministrantami, bo przecież nie od dziś wiadomo, że ministranci w piłkę grają. Najbardziej zaangażowanymi ministrantami będą szczególnie ci, którzy do klubu z różnych powodów należeć nie mogą, choć oczywiście zdarzą się i tacy, którzy będą grali w obu miejscach.
Zdaję sobie sprawę, że to trochę przesadzona refleksja. Niemniej jednak, bez wątpienia piłka jest czymś, co przyciąga potencjalnych członków Liturgicznej Służby Ołtarza.
Jak zauważył podczas ostatnich mistrzostw archidiecezji lubelskiej ministrantów i lektorów w piłkę nożna halową ich organizator ks. Marcin Grzesiak, dziś to właśnie jeszcze tylko piłka nożna jest w stanie chłopaków odciągnąć od internetu i gier komputerowych. W naszej archidiecezji jest blisko 5 tys. ministrantów. Na finały piłkarskie przyjechała prawie 1/5 z nich. Biorąc pod uwagę, że kilka miesięcy wcześniej odbyły się eliminacje, w których wzięły udział drużyny prawie ze wszystkich parafii naszej diecezji, można powiedzieć, że dla 5 tys. mniejszych i większych ministrantów, piłka jest w ich posłudze bardzo ważna.
Chwała za to wszystkim opiekunom tych chłopaków. Ktoś, kto wymyślił przede wszystkim piłkarskie mistrzostwa wśród ministrantów, powinien otrzymać nagrodę. Młodzież dziś trudno do Kościoła przyciągnąć a jeszcze trudniej ją zatrzymać. Katecheci wymyślają różne akcje, proszą i grożą. A tu okazuje się, że zwykła piłka, a między nią wpleciona konferencja, nauka i przede wszystkim Msza św., mogą zdziałać cuda. Chłopaki kończą podstawówkę, potem gimnazjum a przy ołtarzu ciągle stają. Lubią to robić, to pewne. Ale mają coś, co ich łączy dodatkowo. Tym czymś jest właśnie piłka. Staje się ona można rzecz narzędziem prewencji, bo zamiast wysiadywać przed blokiem czy wystawać przed lokalnym sklepem, chłopcy w tygodniu często trenują, po to by w sobotę po zbiórce ministranckiej rozgrywać mecze.
Piłkarskie mistrzostwa w diecezji się zakończyły. Aktualnie w Lublinie trwa turniej „O puchar Niepokalanej”, który organizują kapucyni z Poczekajki. Jeśli więcej ludzi odkryje, że piłka nożna może być sposobem na dobre życie i wychowanie młodzieży, będziemy zapewne mieli mniej problemów z używkami wśród młodych oraz z łamaniem przez nich prawa.