5 załóg żeńskich i 14 męskich stanęło na starcie XIX wyścigu tandemów o puchar Marszałka Lubelszczyzny.
Nie był to zwykły wyścig tandemów, bo jedna z osób na rowerze była niedowidząca lub niewidząca całkowicie. Nie przeszkadzało to jednak kolarzom w pokonywaniu kolejnych pętli, które składały się na lubelski wyścig.
Kolarze mieli do pokonania 40 kilometrów w przypadku mężczyzn i 30 w przypadku kobiet. Organizatorem wyścigu był Kolarski Klub Tandemowy Hetman z Lublina.
- Pomysł na organizowanie takiego wyścigu zrodził się wiele lat temu. To, że ktoś z nas jest niedowidzący, czy niewidzący nie znaczy, że nie może uprawiać sportu. W przypadku kolarstwa możliwe jest to tylko w tandemie. Ja sam uwielbiam jeździć na rowerze, ale jako osoba z problemami wzroku nie mogę robić tego samodzielnie. Jeżdżę więc w tandemie - mówi Andrzej Góźdź prezes Kolarskiego Klubu Tandemowego Hetman.
Dla osoby niedowidzącej nauka jazdy na rowerze oraz udział w wyścigu kolarskim to zawsze podwójne zwycięstwo. Po pierwsze to zwycięstwo nad swoją niepełnosprawnością, jakimiś lękami czy po prostu zamknięciem w domu, po drugie sukcesem jest udział w wyścigu.
- Przez lata naszego wyścigu na starcie pojawiali się różni zawodnicy. Jedni mieli ambicje by wygrać i długo się do tego przygotowywali, dla innych sukcesem był sam udział i pokonanie 40 km trasy - zaznacza pan Andrzej.
W tym roku pogoda dopisała, wyścig się udał, a uczestnicy z dumą odbierali puchary.