To dzięki pani Krystynie jego dziadek mógł zestarzeć się w domu. Nie chciał jednak słyszeć o tym, aby kobieta pracowała na czarno. Simon Wenz otworzył firmę, która pomaga polskim opiekunkom w Niemczech, a niedawno - wraz z żoną otworzyli biuro w Lublinie.
Jesteśmy świadkami kolejnego w dziejach etapu migracji, który rozpoczął się wraz z otwarciem granic europejskich. Zdaniem naukowców, migracja kobiet ma związek z procesami starzenia się społeczeństw europejskich. W związku z tym wzrosło gwałtownie zapotrzebowanie na opiekę nad osobami starszymi w Europie Zachodniej i w krajach skandynawskich – mówi prof. Zofia Kawczyńska-Butrym, kierownik Zakładu Socjologii Ogólnej i Badań nad Migracjami UMCS.
Migracja kobiet jest procesem globalnym. Nie dotyczy tylko Polski. Analiza tego zagadnienia pokazuje, że kierunek emigracji jest jeden: z krajów biedniejszych do bogatszych. Opiekunek potrzeba także w Polsce. Ten niedobór uzupełniają kobiety z Ukrainy.
Simon był studentem ostatniego roku prawa, gdy jego dziadek podupadł na zdrowiu i potrzebował pomocy. Rodzina zdecydowała się na zatrudnienie opiekunki z Polski. – To był 2005 rok. Pani Krystyna stała się członkiem naszej rodziny, świetnie funkcjonowała. Obie strony były zadowolone – my mieliśmy opiekunkę dla dziadka, a ona miała pracę. Od razu postawiłem jednak mojej mamie warunek, że opiekunka zostanie zameldowana i ubezpieczona, bo nie chciałem się zgodzić na pracę na czarno – opowiada Simon Wenz. Sąsiedzi zauważyli, że taki model dobrze funkcjonuje i też wyrazili chęć zatrudnienia opiekunki z Polski. Mama Simona zaczęła pomagać w poszukiwaniu kolejnych opiekunek. W tej sprawie zadzwonił do niej także ks. Georg Ratzinger, poszukujący opiekunki dla swej dawnej gospodyni.
– Postanowiliśmy zalegalizować tę działalność, zwracając uwagę na fakt, że niemal dziewięćdziesiąt procent opiekunek w Niemczech pracuje na czarno. Naszym celem było doprowadzenie do sytuacji, że opiekunki spoza naszego kraju będą pracowały legalnie. Założyliśmy firmę, która miała dawać kobietom pracującym w tym zawodzie schronienie – tłumaczy Simon. Obecnie firma „Hausengel” zrzesza tysiąc niemieckich rodzin potrzebujących opiekunek i 5 tys. chętnych do pracy w tym charakterze polskich kobiet. – Naszym zadaniem i celem jest pomoc jednej i drugiej stronie. Nie każda opiekunka pasuje do każdej rodziny i odwrotnie. Kobiety same decydują, jak długo chcą zostać w Niemczech, i do jakiej rodziny chcą trafić. Obecnie pierwszy kontakt z nami mają poprzez biura również w Polsce, także w Lublinie przy ul. Lubartowskiej – wyjaśnia Magdalena Wenz. Hausengel zapewnia kobietom transport, podstawowe szkolenie i naukę języka niemieckiego, pomaga zarejestrować działalność gospodarczą oraz pozostałe formalności. Koszty ponosi rodzina, która zatrudnia opiekunkę, i nie pochodzą one z puli, która ma być przeznaczona dla kobiety. Niedawno powstało stowarzyszenie, które ma pomóc opiekunkom pochodzącym z innych krajów europejskich w zrównaniu z prawami opiekunek niemieckich.
Obszerny artykuł na temat działalności Simona i Magdaleny Wenz oraz firmy „Hausengel” w najnowszym numerze lubelskiego „Gościa Niedzielnego”.