O co tym pracodawcom, na brodę dziekana, chodzi? Brak doświadczenia i brak doświadczenia, no uparł się taki, i daj, i daj, jak dam jak nie mam? A nawet mnie nie spytali o oceny!
W Polsce nie ma pracy, wcale i w ogóle. Ja znam takiego Janusza i ten Janusz skończył Jagielloński, a nadal siedzi na garnuszku rodziców i bardzo nie może znaleźć pracy. A taki wykształcony jest Janusz. A ty? Ty skończyłeś studia. Kwadratowa czapeczka na głowie, dyplom w ręce i świat stoi przed tobą otworem. Tylko że ty jeszcze nie wiesz, który to otwór.
I wtedy zaczynają się schody. Ruszasz na pierwszą rozmowę kwalifikacyjną pewny swego. Krawat do szyi przyszpilony, CV w ręce, a na twarzy uśmiech człowieka sukcesu, światłego, oczytanego, inteligentnego, obytego. Ale zaraz mina ci rzednie. Co? Odmowa? Jak to odmowa?! Trudno. Nie wiedzą co tracą, pójdziesz do konkurencji, jeszcze pożałują, że nie brali jak była okazja. CO? Też odmowa?! No chamstwo w państwie, drenaż mózgów i góralska muzyka! Czujesz się oszukany, ograbiony i porzucony w deszczu, w samej gumce od majtek.
Patrzysz badawczo na teraz już zabytkowy indeks. Ten, jak gdyby nigdy nic, zieleni się wśród pamiątkowych papierów. A wewnątrz? Nadal same piąteczki. A dyplom magistra? Wisi dumnie w antyramie potwierdzając ten wybitnie rzadki tytuł naukowy i unikatowość właściciela. O co więc tym pracodawcom, na brodę dziekana, chodzi? Brak doświadczenia i brak doświadczenia, no uparł się taki, i daj, i daj, jak dam jak nie mam? A nawet nie spytali o oceny! Przecież wszyscy wiedzą, że studia to czas naprzemiennego imprezowania i nauki. Sesja is coming, juwenalia, akademiki, studenckie życie, te sprawy… Ale to tylko w piąteczki! Na tygodniu przecież uczyłeś się pilnie wieczory i ranki, a jakby na studiach było świadectwo z paskiem to byś miał.
Nie to co ten Władzio z ósmej grupy. Jego to nigdy na wykładzie nie widziałeś, na egzaminach też ledwo się prześlizgiwał. Patrzyłeś na niego z wyższością i wrzucałeś do jednego worka z Sebastianem z piątej i Andżeliką z jedenastej, którzy wylecieli już na pierwszym roku, cały semestr ciężko na to pracując. No… Jeżeli TY, piątkowicz i gwiazda socjometryczna jesteś tak bezczelnie odsyłany od Annasza do Kajfasza, to co dopiero Władzio! Pewnie od maja już rowy kopie! Chcąc poprawić sobie humor sprawdzasz Władzia na Facebooku. I szczęka opada ci do podłogi.
Władzio jest już na kierowniczym stanowisku w twojej wymarzonej korporacji. Co?! Gdzie?! Jak?! Myśli pełzną jak oszalałe, a w głowie głuchym, rozpaczliwym echem odbija się słowo „NIESPRAWIEDLIWOŚĆ”… Powoli jednak zagubione elementy układanki wskakują na swoje miejsca i wszystko tworzy wreszcie w logiczną całość. Zaraz, myślisz, zaraz, zaraz. Czy to przypadkiem właśnie nie Władzio co chwilę latał z kołem naukowym na jakieś konfy? Czy to nie Władzio ciągle szlajał się po wolontariatach, stażach, praktykach, ERASMUSach, MOSTach? Czy to nie on ciągle chodził na jakieś dodatkowe specjalizacje? Przez to nie miał czasu uczyć się tyle co ty, ale jakoś zdawał… Czy możliwe, że to dzięki temu teraz...?
Nie, mówisz sobie stanowczo w myślach, zamykając Facebooka. Władzio nie miał piątek, więc świat jest niesprawiedliwy, a Bóg widzi i nic a nic nie grzmi. Zakładasz nogę na nogę, siadasz w fotelu i stajesz się kolejnym kuzynem Januszem czekającym wiekuiście, aż świat go doceni i wróci na kolanach z przeprosinowym bukietem kwiatów. Bo kiedyś wróci, prawda?