Koncerty, wystawy, instalacje świetlne, warsztaty taneczne, przedstawienia teatralne i wiele, wiele innych wydarzeń przygotowało miasto na tę jedyną, niezwykłą noc, która zaczyna się jeszcze w dzień i kończy już w dzień.
W tym roku organizatorzy z racji jubileuszowej edycji Nocy Kultury przygotowali blisko 250 kulturalnych wydarzeń. Jeśli ktoś chciał obejrzeć choć kilka propozycji oferowanych w tegorocznym programie, musiał się trochę nachodzić, mimo że wszystko odbywało się w centrum naszego miasta. Musiał też wybrać, co chce oglądać, bo wiele rzeczy działo się w tym samym czasie w różnych miejscach. Dlatego też widok lublinian żądnych kultury, przeciskających się z rozkładem jazdy Nocy Kultury, nikogo nie dziwił.
Wszystkich dziwił bez wątpienia zdecydowanie inny niż w latach minionych rozkład wydarzeń i wszelakich instalacji.
W tym roku na środku ulicy Lubartowskiej stanęło kino. Duży czerwony angielski autobus był idealnym miejscem do zawieszenia ekranu. Tuż przed nim ustawiono krzesła, by każdy chętny mógł poczuć się jak na prawdziwej sali filmowej. Kilkanaście metrów przed "wejściem" do "kina" rozciągnięto dywan z trawy. - To jedna z najlepszych instalacji tegorocznej nocy - zachwycali się przechodnie, którzy - przyzwyczajeni do ulicy przedzielającej Krakowskie Przedmieście i Starówkę - tym razem rozsiadali się na jej środku tuż przy ratuszu, popijając lemoniadę i jedząc lody.
Ulica Kowalska tętniła życiem jak przed laty. Każda brama i witryna sklepowa przypominała te z dwudziestolecia międzywojennego. Wśród przechodniów przechadzali się także mieszkańcy z tamtego czasu. Wielkie emocje wzbudzała stojąca tuż przy pl. Zamkowym kolorowa karuzela.
Kawałek dalej, tuż przed wejściem do zamku, można było posłuchać chrześcijańskiego rocka. W tym samym czasie miłośnicy sztuki cierpliwie stali w długiej kolejce, by wejść do kaplicy zamkowej. - Dla mnie to prawdziwy fenomen ta noc. Ludzie chodzą jakby bez celu, takiego ścisku nie ma w żadnym innym momencie, a przecież kaplicę można obejrzeć w każdym terminie - dziwi się pan Zygmunt, który na co dzień mieszka w Śródmieściu.
Kolejki jednak miłośnikom nocnych atrakcji nie przeszkadzały. Niektórzy stali w wyjątkowo długich, m.in. by wejść na Wieżę Trynitarską. - Co roku przyjeżdżamy z Chełma do Lublina na Noc Kultury - mówi grupka młodzieży, której udało się wejść na wieżę, zanim kolejka sięgnęła schodów katedry. - I co roku całą paczką wchodzimy na wieżę. To już taka tradycja.
Wśród przemierzających ulice lubelskiego śródmieścia jak co roku nie brakowało rodzin z dziećmi. Dla nich jedną z największych atrakcji w centrum były bańki mydlane oraz cuda tworzone z balonów przez jednego z pasjonatów balonowej sztuki.
Specjalnie na tę noc Stare Miasto zyskało wyjątkowe oświetlenie. Ponad dwieście latarni całą noc świeciło na niebiesko.
Nietypowa instalacja pojawiła się na pl. Po Farze. Z daleka wyglądające jak wielka choinka 10-metrowe drzewo z metalu rozświetlone kilkoma tysiącami świec przywoływało legendę o Leszku Czarnym.